Stal Gorzów dzięki nim mogła odpalić fajerwerki! Bartosz Zmarzlik. Zawodnik kompletny? Kompletnie niebywały! Mimo galaktycznej formy w przedsezonowych turniejach dwukrotny mistrz świata musiał czekać aż do trzeciej kolejki na swoj pierwszy tegoroczny komplet punktów w PGE Ekstralidze. Perfekcję odnalazł w najlepszym dla Stali momencie, bo Apator napędził jej w niedzielę sporego stracha. Gdyby Zmarzlik zgubił w tym meczu pojedyncze punkty, gorzowianie po trzech kolejkach mogliby mieć w tabeli tylko jeden punkt - ten, który został zdobyty na sędziowskim błędzie i niedługo może im go zabrać żużlowa centrala. Szymon Woźniak. Woźniaczek? Raczej Woźniaczysko! Cichy bohater Moje Bermudy Stali, który bezapelacyjnie zasłużył na pomeczowe fajerwerki. Wychowanek Polonii po zeszłotygodniowym meczu z Fogo Unią Leszno usłyszał sporo niemiłych słów. Zarzucano mu aktorstwo, nieuczciwą jazdę. Jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście jest aktorem, to bez dwóch zdań należy mu się Oscar za najlepszą rolę drugoplanową. Bez jego nieocenionego wkładu Stal nie wygrałaby z Apatorem, choćby Bartosz Zmarzlik stanął na rzęsach. Kołodziej, Gapiński - uczcie się od nich, bo wiecznie jeździć nie będą Janusz Kołodziej. Wychował się na tarnowskich Mościcach, więc dobrze wie jak fruwać na torach przypominających lotniska. Udowodnił to w piątek we Wrocławiu, gdzie został ojcem chrzestnym sensacyjnego zwycięstwa Fogo Unii. Plecy rywala oglądał na mecie tylko raz, kiedy w dwunastej gonitwie przegrał z Taiem Woffindenem. Lata lecą, zmieniają się składy, ale jedno pozostaje niezmienne - Janusz Kołodziej prowadzący leszczynską hydrę do wielkich sukcesów. Tomasz Gapiński. Ekstraliga go przerosła? Jest już za stary? Komuś chyba należą się przeprosiny! Kiedy w Ostrowie spadł deszcz, największe gwiazdy Włókniarza zaczęły zachowywać się jak dzieci we mgle. 40-letni wychowanek Polonii Piła tylko uśmiechnął się pod nosem i rozpoczął prawdziwe show. Strach pomyśleć z jakim wynikiem zakończyłby ten mecz, gdyby sędzia nie zdecydował się przerwać go po dziewiątym wyścigu. Pozostaje tylko pytanie czy w "normalnych" warunkach "Gapa" potrafiłby spisać się równie wybitnie? Jeśli nie, to ostrowscy kibice powinni czym prędzej nauczyć się indiańskiego tańca deszczu i odprawiać ten rytuał przed każdym domowym meczem. Uczcie się takiej jazdy, młodzi żużlowcy. Gapiński wiecznie jeździć nie będzie! Maksym Drabik - żużlowy cebularz Maksym Drabik. W Wielkanoc porównywaliśmy go do sałatki jarzynowej pisząc, że na tak smakowitą jazdę warto było czekać cały rok. Teraz czas chyba nazwać Drabika żużlowym cebularzem. W barwach Motoru odjechał co prawda zaledwie 3 spotkania, ale jest już lubelski do szpiku kości. Sprawia wrażenie człowieka urodzonego i wychowanego na Alejach Zygmuntowskich. - Obawiam się, że nie wiem czym jest radość - mówił ostatnio Julii Pożarlik z Przeglądu Sportowego. 24-latek powinien czym prędzej zapytać kibiców swojej drużyny co czują, gdy widzą jego jazdę w domowych spotkaniach. To podręcznikowa definicja radości. Wiktor Lampart. Juniorem jest już tylko na papierze. Pewności w jeździe mogłoby mu pozazdrościć spore grono trzydziestokilkulatków. Dwukrotnie pokazywał plecy bardzo szybkiemu ostatnio Przemysławowi Pawlickiemu. Jego dobra forma działa jak aspiryna na ból głowy fanów Motoru. Pod nieobecność kontuzjowanego Dominika Kubery ogromny ciężar spadnie na barki młodzieżowców. Lampart musi przygotowywać się do tak ważnej roli. W przyszłym roku ma wszak dołączyć do seniorskiej formacji swego bardzo mocnego zespołu. Bartłomiej Kowalski. Niejeden gorzowianin pluł sobie w brodę widząc jego świetną jazdę w piątek. Wszyscy pamiętamy zawirowania wokół tamtejszego klubu i Kowalskiego podczas okienka transferowego. Stal została z Oliwierem Ralcewiczem w garści i słynnym zdjęciem na półce, a wychowanek Janusza Kolodzieja zdobywa już ważne punkty dla Betard Sparty Wrocław. Kibice z Dolnego Śląska mają dzięki niemu jedyny powód do umiarkowanej radości po wstydliwej porażce z Fogo Unią.