Tomasz Gollob, przychodząc do Unii Tarnów, dostał pierwszy w polskim żużlu kontrakt za milion złotych. Na dokładkę wypłata pieniędzy nie była uzależniona od punktowej zdobyczy. Gollob miał dostać milion bez względu na wszystko. Kolejne transze wypłacano mu ryczałtem po ligowych meczach. Prezes Rafinerii Trzebinia spełnił życzenie kibiców Po latach Gollob przyznał, że taki kontrakt o tyle miał sens, że on nie chciał śrubować indywidualnych rekordów, ale pomóc klubowi w zdobyciu tytułu mistrza Polski. I w każdym meczu holował słabszych zawodników, broniąc ich przed atakami rywala. I to nie było łatwe zadanie. Kiedyś, po jednym z wyścigów z Marcinem Rempałą, Gollob rzucił tylko: - Dobrze, że już się kur... skończyło, bo nie wiedziałem, gdzie mam jechać". Człowiekiem, który ściągnął wtedy Golloba do Tarnowa był Grzegorz Ślak, wtedy prezes Rafinerii Trzebinia. Unia akurat awansowała do Ekstraligi, a na spotkaniu z kibicami Ślak zapytał, kogo trzeba sprowadzić, żeby drużyna jechała po medale. - Przydałby się Rickardsson - powiedział ówczesny prezes Szczepan Bukowski, a Ślak zagwarantował, że załatwi Szweda. I kiedy to mówił, kibice zaczęli krzyczeć, że przydałby się jeszcze Gollob. Ślak nic nie odpowiedział, ale kilka tygodni później miał już spisane kontrakty z oboma Golloba, bo prócz Tomasza wziął też jego brata Jacka. Umowy zostały dopięte i podpisane w hotelu Victoria w Warszawie. Gollob i Rickardsson ścigali się busami Rickardsson miał już wtedy na koncie 5 tytułów mistrza świata, Gollob żadnego. Właśnie dlatego kibice nie wierzyli długo w transfer Tomasza. Zawodnicy za sobą nie przepadli, więc kiedy Unia załatwiła Szweda, to nie sądzono, że Gollob zgodzi się dołączyć do drużyny. On jednak nie tylko to zrobił, ale i też szybko stał się liderem drużyny. Z Rickardssonem dalej rywalizował, ale w Grand Prix i na trasie Szwecja - Polska. Panowie ścigali się dla żartu busami, wracając z meczu ligi szwedzkiej do Polski. To im wystarczało. W pierwszym sezonie w Unii Gollob stał się idolem, bo beniaminek zdobył złoto. Tomasz dał z siebie wszystko w spotkaniach przeciwko Polonii Bydgoszcz, w której się wychował, ale kluczowe były mecze z WTS-em Wrocław. Na trybunach zasiadło 20 tysięcy, stadion pękał w szwach, ale zawodnicy Unii wytrzymali ciśnienie. - W przerwie między biegami zbierałem chłopaków i mówiłem im, że mają się uspokoić. Chciałem, żeby się wyluzowali. Powiedziałem, że wezmę na siebie wszystko, a oni muszą dołożyć tylko kilka punktów. Dołożyli więcej i dobrze, bo sam bym tego nie dźwignął - napisał Gollob w książce Testament Diabła o pierwszym tytule z Unią. Wszystko skończyło się, gdy zmarł prezes Unii W sumie Gollob spędził w Tarnowie cztery sezony, a do złota w 2004 dołożył kolejne w 2005. - Saga trwałaby dłużej, gdyby nie wypadek Rickardssona i jego kłopoty ze zdrowiem. Na dokładkę w 2007 zmarł prezes Bukowski i zaczęły się problemy z kasą. Kontrakt Golloba na 2007 zabezpieczyły Zakłady Azotowe i miasto Tarnów, ale kolejnej umowy już nie było - wspomina redaktor Paweł Racibor. Gollob po 4 latach opuścił Tarnów, bo nie było już w klubie ludzi, którzy go ściągnęli i którym ufał.