Niedzielny występ jeszcze można przełknąć, bo Woryna zdobył siedem punktów. Uznano go jednak za jednego z winowajców porażki Włókniarza, bo od kilku miesięcy przyzwyczaił do znacznie lepszych występów. Fakty są jednak takie, że zdecydowanie większe pretensje należałoby mieć choćby do Fredrika Lindgrena, który zawiódł po raz... no właśnie, który? Nie ma już sensu tego liczyć. Ewidentnie myślami Szwed jest już poza Częstochową. Z pewnością samego Worynę bardziej zabolał występ piątkowy. Podczas meczu w Gorzowie zdobył zaledwie dwa punkty, co było wręcz szokiem. Po pierwsze, od dłuższego czasu prezentował się bardzo dobrze, a po drugie ten tor zawsze mu leżał. Nawet rok temu będąc w kiepskiej formie, akurat w Gorzowie pojechał udane zawody. Tym razem nic mu nie szło. Woryna na pewno zdaje sobie sprawę, że gdyby zdobył kilka punktów więcej, rewanż mógł wyglądać zupełnie inaczej. Może szykować się na Toruń Słabe półfinały w wykonaniu Kacpra nie zatuszują jednak całokształtu sezonu 2022. Niemal pewne jest, że wychowanek ROW-u dostanie dziką kartę na Grand Prix w Toruniu, które odbędzie się na początku października. To nagroda za cały rok, który w wykonaniu Woryny był świetny. To w dużej mierze dzięki niemu Włókniarz przez pewien czas w odczuciu wielu osób był najgroźniejszym rywalem Motoru w walce o złoto. Obecnie oczywiście już nim nie jest. Dla samego Woryny taki start w GP będzie najpoważniejszą próbą w dotychczasowej karierze. Jeździł już w SEC, gdzie potrafił spisać się bardzo dobrze. GP to jednak inna bajka. W gronie faworytów z pewnością nie będzie, ale jadąc na zupełnym luzie może naprawdę namieszać. W PGE Ekstralidze wielokrotnie w tym sezonie pokonywał rywali z cyklu. Robił to między innymi w Toruniu, pokonując Holdera, Dudka i Przedpełskiego. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?