Według Marka Grzyba po stronie wpływów mamy 3,4 miliona złotych z biletów, 300 tysięcy z lóż VIP, 500 tysięcy od sponsora tytularnego KGHM i dotację z miasta na zakup licencji na poziomie 1,3 miliona złotych. Razem daje to 5,5 miliona złotych. Od tej kwoty były prezes odejmuje koszt zakupu licencji na poziomie 2,5 miliona złotych i wychodzi mu, że klub zarobił na ostatnim turnieju 3 miliony. W raporcie klubu z Grand Prix nie ma milionowych zysków Chciałoby się zapytać, gdzie te miliony? Zwłaszcza że obecny prezes Stali Waldemar Sadowski utrzymuje, że na Grand Prix 2023 zarobił grosze. Dotarliśmy do klubowego rozliczenia ostatniej rundy. Podane tam kwoty dalece odbiegają od wyliczeń pana Grzyba. Zgadza się jedno - koszt zakupu licencji. Miasto do spółki z klubem zapłaciło Disvovery za prawa 2,5 miliona złotych. Po stronie kosztów imprezy mamy też 200 tysięcy zapłacone do kasy FIM za wpisanie turnieju do kalendarza oraz 600 tysięcy, które zostały wydane za ochronę, catering czy też noclegi dla całej ekipy organizacyjnej. Pamiętajmy, że w tym roku mieliśmy SGP2 w piątek i SGP w sobotę, więc trochę się tych wydatków uzbierało. Przychody nieznacznie przekroczyły wydatki W sumie z raportu wynika, że po stronie kosztów Stal miała kwotę 3,3 miliona złotych. 800 tysięcy więcej niż to założył były prezes, który wpłaty do kasy FIM i takich wydatków, jak catering, ochrona i noclegi nie uwzględnił. A co z przychodami? Tu już różnice między wersją byłego prezesa i tym, co czytamy w raporcie, jest gigantyczna. Z klubowego dokumentu wynika, że Stal zarobiła 1,8 miliona złotych na biletach. Do tego doszło 300 tysięcy z lóż i 100 tysięcy pozostałych wpływów, choćby ze sprzedaży programów. Do tego dochodzi milion z miasta, które tyle dołożyło do zakupu licencji. W tym miejscu należy się wyjaśnienie. Dotąd przy okazji miasta media (my również) podawały kwotę 1,3 miliona złotych. Jednak te 1,3 zawiera VAT, a my na potrzeby naszego obliczenia przyjęliśmy kwoty netto. Miasto zyskało reklamę, klub wykonał robotę i został z niczym Jeśli dodamy podane wyżej kwoty, to wychodzi nam 3,2 miliona złotych. I nawet jeśli do tego rachunku dołożymy 25 procent kontraktu z KGHM (zdecydowanie nie 50, a już na pewno nie 100 procent, bo umowa z koncernem dotyczyła GP w niewielkim stopniu), to przychód zamknie się kwotą 3,3-3,4 miliona złotych. To o 2 miliony mniej niż wyliczył były prezes. Niewykluczone, że nie operował on kwotami netto (albo operował nimi dowolnie) i stąd tak duża różnica. W każdym razie nic dziwnego, że prezes Sadowski mówił w rozmowie z radnymi z komisji sportu, żeby za rok miasto pokryło całkowity koszt opłaty licencyjnej. Gdyby tak się stało, to klub miałby szansę, przy komplecie widzów, zarobić minimum milion złotych. W innym razie ta cała zabawa nie ma sensu. Miasto korzysta, bo ma promocję. Klub nie, bo organizuje turniej, ale nie zarabia albo dostaje grosze. Grand Prix w Gorzowie w liczbach wydatki: 3,3 miliona złotych przychód: 3,4 miliona złotych zyska dla klubu: 100 tysięcy złotych