Sebastian Zwiewka, INTERIA: Czy był pan zaskoczony nominacją do przyszłorocznego cyklu Grand Prix?Dominik Kubera, reprezentant Polski, uczestnik Grand Prix 2024: Tak naprawdę to nie spodziewałem się tego, do końca myślałem, że dziką kartę dostanie Maciej Janowski za osiągnięcia, lata spędzone w cyklu i medal. Nie ukrywam, że byłem zdziwiony, jak po zawodach w Toruniu zadzwonił do mnie Phil Morris. Chciał porozmawiać i zaprosił mnie do tego cyklu. Bardzo się ucieszyłem, jednak było to dla mnie duże zaskoczenie. Potrzebowałem chwili, aby przemyśleć całą sytuację.Co wtedy pan czuł? Radość, spełnienie?- Spełniony to będę dopiero, kiedy stanę na najwyższym stopniu podium i będę mógł podnieść puchar za mistrzostwo świata. Zobaczymy, co przyniesie sezon. Ja na sam koniec będę chciał spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zrobiłem wszystko, co tylko mogłem. Po spadku zmienił klub, ale znalazł im następców. Pójdą w jego ślady?Był to sezon zakończony kolejnym mistrzostwem Polski, ale wcześniej był to sezon bólu i cierpienia. Jak bardzo pana rodzina przeżywa te trudne chwile, ile ich to kosztuje?- Tego nie da się zmierzyć. To są naprawdę trudne momenty i trudne chwile. Kontuzja, której nabawiłem się w tym roku, czyli złamanie kręgosłupa, była chyba najtrudniejszym momentem. To wszystko najbardziej na siebie bierze i odczuwa moja narzeczona Karolina, bo ona spędza ze mną najwięcej czasu. Dla niej też nie był to łatwy czas, tym bardziej że na początku byłem bardzo zamknięty, wszystkich wokół odtrącałem, po prostu chciałem być sam. Było mnóstwo bólu i cierpienia, oby jak najmniej takich momentów, ale one na pewno dodają nam siły i nas hartują. Kubera przed nowym wyzwaniem w Grand Prix: Nie wywieram na siebie presji Pozna pan wiele nowych torów.- Prawie wszystkie tory będą dla mnie nowe. Z całego cyklu to z ligi polskiej znam tory w Gorzowie, Wrocławiu i Toruniu, w Szwecji byłem w Malilli. Reszty nie znam. Warszawy nie będę zaliczał, bo przejechałem tam tylko 2,5 okrążenia. Na pozostałych nigdy nie byłem. Będzie to dla mnie duża lekcja, postaram się z każdego treningu wyciągać jak najwięcej.Z jakim celem przystąpi pan do rywalizacji o mistrzostwo świata?- Staram się nie wywierać na siebie żadnej presji, po prostu po każdych zawodach chcę być zadowolony z siebie i podejmowanych decyzji. Byłbym szczęśliwy, jakby poszedł jeszcze za tym dobry wynik. TOP 6? Trudno o tym mówić, będę ścigał się z najlepszymi zawodnikami na świecie, a większość torów zobaczę po raz pierwszy. Wydaje mi się, że na tych torach mam najmniej doświadczenia w całej stawce. Przygotowanie do Grand Prix będzie dla mnie największym wyzwaniem. Rosjanin zbroi się na sezon. Kosztowne inwestycje zawodnikaAle nowicjuszem w cyklu pan nie jest. W 2021 roku miał pan fajne przetarcie, m.in. dwa turnieje w Lublinie zakończone na podium (drugie i trzecie miejsce - dop. red.). Czuje się pan na to gotowy?- Tak. Bardzo ciężko trenuję i zbieram doświadczenie, aby jeździć jak najlepiej. Pamiętajmy jednak, że w tych wszystkich moich dotychczasowych rundach znałem tory. Obiekt w Lublinie znałem doskonale, wiedziałem, jak się zachowuje oraz jak będzie przygotowany. Mogłem sobie wszystko ułożyć w głowie. Będę celował jak najwyżej, a także postaram się w 100 proc. wykorzystać to, co przygotują moi mechanicy. Przygotowania i zakupy. Polak odsłania kulisy Czy diametralnie zmieni pan swoje przygotowania?- Na razie u mnie jest spokojnie, nie ma żadnej rewolucji, ani dużych zmian. Zostaję przy tym, co jest sprawdzone. Dołącza do mnie jeden mechanik Filip, który pracuje w żużlu od dwóch lat. To mój dobry kumpel. Mocno trenuję, ale jak co roku, jest to sprawdzony schemat. Zawsze działało, więc nie trzeba nic zmieniać. Myślę, że Grand Prix jest bardziej wyzwaniem logistyczno-organizacyjnym. Nigdy nie musiałem tak mocno się przygotowywać. Będzie dużo więcej podróży i lepsza logistyka na pewno się przyda.Sprawdza pan już, gdzie będzie pan spał w drodze z jednego miejsca do drugiego?- Jeszcze nie, bo nie mamy pełnego kalendarza. Czekamy na terminarz PGE Ekstraligi, ligi szwedzkiej, różnych eliminacji i zawodów. Później będziemy musieli z tym ruszyć i zaplanować, co mniej więcej zrobimy w sezonie. To też moment na zakupy. O ile większy musi być budżet, aby poradzić sobie w lidze i w Grand Prix?- Buduję jak największy budżet. Dopiero po całym sezonie będę wiedział, ile mnie to wszystko kosztowało. Podsumujemy cały rok, najpierw pracuję nad logistyką. Dwa busy wiążą się z kosztami, dodatkowy sprzęt. Jest tego naprawdę sporo. Wydatki dokładnie podliczymy po sezonie, ale myślę, że trzeba przeznaczyć minimum 50 proc. tego, co było wcześniej. Może nawet jeszcze więcej. Grand Prix wymaga bardzo dobrego przygotowania na każdej płaszczyźnie. Takie ruchy musiałem poczynić, to naturalna rzecz. Wyścig gwiazd o miano najlepszego transferu. Dokąd ich to zaprowadzi?Szymon Woźniak, kolejny polski debiutant w cyklu, nawiązał współpracę z czterokrotnym mistrzem świata - Gregiem Hancockiem. Nie myślał pan nad podobnym ruchem i zatrudnieniu mentora?- Może tak, ale na tym etapie sezonu trudno było kogokolwiek znaleźć. O dzikiej karcie dowiedziałem się na samym końcu, więc ciężko było - kolokwialnie mówiąc - się dogadać i znaleźć osobę, która zna moje potrzeby. Te potrzeby na pewno zna mój team. Otaczam się ludźmi, którym bardzo ufam i bardzo dobrze mnie znają. Mam nadzieję, że uda nam się razem zrobić dobry wynik. Sezon nie zostanie zainaugurowany na PGE Narodowym w Warszawie Jest pan rozczarowany, że cykl nie zostanie zainaugurowany na wypełnionym po brzegi PGE Narodowym w Warszawie, tylko w Gorican?- Ciężko powiedzieć. Po części może tak, a po części może nie. Gdyby ten pierwszy turniej był w Warszawie, to byłyby duże oczekiwania, nakładałbym na siebie dodatkowy ciężar, który pewnie by nie służył. Może to dla mnie lepiej, że pierwsze przetarcie będzie na chorwackim torze przy trochę mniejszej publiczności. Tam na pewno 50 tysięcy ludzi na stadion nie przyjdzie.Licencję zdał pan w 2014 roku. Wtedy marzył pan o Grand Prix? Wyznaczył pan sobie czas na awans do cyklu? Jeśli tak, to ile to było: 5, 10, 15 lat?- Ostatnio nawet myślałem sobie na ten temat. W przyszłym roku będzie 10-lecie od licencji. Gdyby na licencji w Częstochowie ktoś mi powiedział, że za 10 lat będę jeździł w Grand Prix, to nie wiem, czy bym w to uwierzył. Jako mały chłopiec nie sądziłem jednak, że jazda na żużlu będzie taka trudna. Miałem wiele kontuzji i trudnych momentów w życiu, ale były też świetne chwile. Zdobyłem mnóstwo medali i pucharów. Teraz mega się z tego cieszę.Wcześniej powiedział pan o pucharze za mistrzostwo świata, więc w pokoju jest jeszcze miejsce na kolejny medal?- W pokoju znajdzie się sporo miejsca, więc oby tych pucharów było jak najwięcej.