Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polak zarządza milionami. Słono przepłacił, ten transfer jest ryzykowny

Sebastian Zwiewka

Pozyskanie Jakuba Miśkowiaka jest jedynym transferem Bayersystem GKM-u Grudziądz przed sezonem 2025. Polak w nowym klubie otrzyma aż 950 tysięcy złotych za sam podpis oraz 9,5 tysiąca za każdy zdobyty punkt. To ogromne pieniądze, jak na tej klasy zawodnika. - Wszystkiemu winni są panowie prezesi ekstraligowych klubów - komentuje w rozmowie z Interia Sport żużlowy ekspert Jan Krzystyniak. Ośrodkiem z Grudziądza od 2018 roku zarządza prezes Marcin Murawski.

Marcin Murawski, prezes GKM-u Grudziądz.
Marcin Murawski, prezes GKM-u Grudziądz./GKM Grudziądz/materiały prasowe

O podpis Miśkowiaka toczyła się zacięta walka, ostateczna decyzja 23-latka zapadła już po rozpoczęciu listopadowego okienka transferowego. Całą historię można nazwać telenowelą. Przypomnijmy, że tylko w ostatnich tygodniach porozumienie z żużlowcem do lat 24 ogłosiła ebut.pl Stal Gorzów. Później został pożegnany (jeździł tam w 2024 roku), ale po kilkunastu minutach post zniknął z mediów społecznościowych klubu. W międzyczasie do sieci wypłynęło zdjęcie Miśkowiaka przechadzającego się prezesem Murawskim po Grudziądzu.

Krzysztof Rawa: Djokovic stwierdził, że nie musi już grać w ATP Finals. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Żużel. Transfery. Jakub Miśkowiak w GKM Grudziądz. Jan Krzystyniak nie gryzie się w język

GKM zakończył spekulacje, ogłaszając, że Miśkowiak dołączył do kadry na sezon 2025. - Klub z Grudziądza za wydane pieniądze na Miśkowiaka i jednego z zawodników zagranicznych mógł mieć Leona Madsena. On sam byłby w stanie zrobić więcej punktów niż dwóch, a może nawet trzech zawodników GKM-u. Uważam, że ten klub troszeczkę przespał walkę na rynku lub po prostu nie tak ją rozegrał. O Miśkowiaku było głośno. Wiemy, ile wart jest zawodnik przywożący parę punktów w PGE Ekstralidze oraz Metalkas 2. Ekstralidze - mówi Jan Krzystyniak.

W dalszej części wypowiedzi, były reprezentant Polski nie gryzie się w język. - Do jakiego absurdu, do jakiej patologii dochodzi, że zawodnicy robiący po 3-4 punkty zarabiają tak kosmiczne pieniądze. To jest najbardziej śmieszne. Ja nigdy nie żałuję zawodnikom pieniędzy, tylko zawsze mówię, że za dobrze wykonaną pracę powinna być dobra zapłata. Nie może tak być, że za byle co płacimy tak wielkie stawki. Obecnie płaci się za sztukę, za zawodnika, który tylko uzupełnia skład - dodaje.

Żużel. PGE Ekstraliga. Jan Krzystyniak wskazuje winnych

Krzystyniak winą obwinia klubowych działaczy. - Zawodnicy tylko korzystają z okazji, ja ich za to naprawdę nie ganię. Wszystkiemu winni są panowie prezesi rządzący ekstraligowymi klubami. Widać, że mają pieniądze i szastają nimi na prawo i lewo. Później kończy się to, jak w przypadku jednego głośnego klubu w ostatnim czasie (problemy finansowe Stali Gorzów - dop.red.). Takich klubów jest więcej. Z roku na rok podobne sytuacje będą się powtarzały, będzie to regułą - zapowiada ekspert.

Nasz rozmówca uważa, że problemem jest pozycja do lat 24. Aktualnie nie ma jakościowych zawodników na tę pozycję i wszyscy średni lub przeciętni są zdecydowanie przepłacani. - Ten przepis jest absurdalny, kompletnie bez sensu został wprowadzony. Od początku byłem pewny, że to nie wypali i że kamień rzucony do wody pójdzie na dno. Regulamin nie zdał egzaminu, tylko pogrążył kluby. Od jakiegoś czasu, po wprowadzeniu tego przepisu, dostrzegamy problemy klubów z trzech klas rozgrywkowych - podsumowuje.

Marcin Murawski, prezes GKM-u Grudziądz./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Robert Miśkowiak i Jakub Miśkowiak./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Jakub Miśkowiak sprawdza widoczność gogli./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem