Bartosz Smektała w Pardubiach nie poradził sobie kompletnie. W pięciu startach zdobył zaledwie 3 punkty i uplasował się na szarym końcu, ostatniej pozycji. - Mam z Pardubic same bardzo miłe wspomnienia, oprócz oczywiście tych zawodów. W piątek po prostu sobie nie poradziłem i bardzo się męczyłem. To nie jest tak, że ten tor tym razem został zrobiony jakoś inaczej, no może w malutkiej części. Zawsze gdy tu przyjeżdżam, to jest przygotowany bardzo dobrze. Lubię tu jeździć i tym bardziej dziwię się, że tym razem zawaliłem - przyznaje Polak, który przed czterema laty zapewnił sobie w tym mieście tytuł młodzieżowego mistrza świata. Smektała chce wrócić Teraz wyjeżdża z Pardubic w znacznie gorszym nastroju. Fatalnym występem przyklepał wypadnięcie z pierwszej piątki klasyfikacji generalnej SEC. Co za tym idzie, nie ma on pewnego udziału w przyszłorocznej odsłonie cyklu. - Tak, wiem, że wypadłem z pierwszej piątki. No cóż, bądźmy szczerzy. Nie pokazałem w tym roku żadnego szału, więc nie liczę na jakieś specjalne ułatwienia ze strony organizatorów. Nie oznacza to jednak oczywiście, że w przyszłym roku nie chciałbym wrócić do cyklu SEC. To bardzo prestiżowa impreza, najważniejsze zawody indywidualne zaraz po Grand Prix. Na pewno chciałbym tu jeździć w kolejnym sezonie, ale będę musiał wywalczyć to sobie sam - zakłada nie bez żalu. Bartosz Smektała z pewnością będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o swoich tegorocznych występach. Nie szło mu na żadnym froncie. Na jego szczęście, jego sezon powoli się kończy. W sobotę weźmie on jeszcze udział w meczu o brązowy medal Włókniarz Częstochowa - Apator Toruń, a w niedzielę wróci do Pardubic na najstarszy turniej żużlowy na świecie - Zlatą Prilbę.