W obecnych czasach sprzęt gra główną rolę. Minimalna zmiana w ustawieniach znacząco wpływa na prędkość motocykla. Wygrywają ci, którzy najbardziej potrafią zrozumieć daną jednostkę. Pojawił się jednak pewien problem. Nowy sprzęt po prostu nie jedzie. Kryzys polskiego tunera W ubiegłym roku aż huczało od plotek, że nowy sprzęt Ryszarda Kowalskiego jest po prostu do kitu. Starzy klienci mieli głównie korzystać i bazować na starszych jednostkach, które nadal sprawują się bez zarzutu. Na tych nowych już tak kolorowo nie jest. Polski inżynier musi się mieć na baczności, bo tuż za nim czai się Ashley Holloway lub nawet Bert Van Essen, którzy marzą o tym, aby zająć jego miejsce. Na sprzęcie Polaka nieprzerwanie od 2018 roku startują mistrzowie świata. Kowalski Racing Team to numer jeden wśród tunerów żużlowych. Wszyscy z szacunku do niego oraz w obawie przed wyrzuceniem z warsztatu milczą. Nikt oficjalnie nie powie tego wprost, że na świeżych jednostkach są wolni jak żółw. Na nim się to odbiło Warsztat Kowalskiego coraz bardziej się rozwija. Jest on nowoczesny, gdzie wszystko jest zaprogramowane. Polak wciąż inwestuje w nowe i drogie maszyny. Najpewniej komputer nie oddaje tego w taki sposób, jak to później wygląda na torze. Jednego można być pewnym. Jeśli tuner rozwikła zagadkę, to znów nie będzie na niego mocnych. Na tym ucierpieć może Maciej Janowski, u którego widoczna jest coraz większa zapaść. On w swoim warsztacie ma kilkanaście silników polskiego inżyniera. Być może był to idealny moment na zmiany. Janowski wypadł z cyklu Grand Prix i teraz będzie się skupiał głównie na lidze polskiej oraz angielskiej. Z tyłu głowy z pewnością będzie jeszcze powrót do elitarnego grona. Wciąż mu ufa. Mógł zaryzykować Tak duża zmiana być może wpłynęłaby na reprezentanta Polski pozytywnie. Wiemy, że w 2022 roku po wielu latach z usług Kowalskiego zrezygnował Tai Woffinden. Brytyjczyk wybrał sprzęt Hollowaya, na którym wyglądał zdecydowanie lepiej. Holloway współpracuje z innymi gwiazdami takimi jak Janusz Kołodziej, Dan Bewley, czy Robert Lambert. Innym wyborem mógłby być Bert Van Essen. Holender przebojem wdarł się do czołówki, dzięki Fredrikowi Lindgrenowi i Jasonowi Doyle'owi. Cuda wyprawiał także Emil Sajfutdinow. Kto wie, co Rosjanin wyprawiałby na jego jednostkach, gdyby mógł jeździć również w Grand Prix. Janowski mimo wszystko zapewnia w ostatnim czasie, że wraz z teamem znaleźli przyczynę gorszych występów. To musi być to. W innym wypadku kryzys będzie się tylko pogłębiał. Szybki powrót do cyklu powinien być tu priorytetem. Później może być coraz trudniej.