Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polak trzasnął drzwiami i wyszedł. Nie mieli dla niego litości

Polska zepchnięta do narożnika. Nasz zawodnik nie dostał dzikiej karty na Grand Prix 2025, a teraz jeszcze straciliśmy naszego człowieka w Discovery. Jan Konikiewicz wykłócał się o nominację dla Polaków na przyszłoroczne GP, a kiedy żaden z naszych jej nie dostał, to trzasnął drzwiami i wyszedł. To przesądziło sprawę zwolnienia Konikiewicza, który już od dłuższego czasu sprawiał kłopoty.

Trener kadry Rafał Dobrucki i Jan Konikiewicz.
Trener kadry Rafał Dobrucki i Jan Konikiewicz./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

Jan Konikiewicz trafił do Discovery, gdy te zostało promotorem cyklu Grand Prix. Nie miał prawa głosu, gdy chodzi o kluczowe decyzje, ale kiedy tylko była taka możliwość, to bił się o polskie interesy.

Polak trzasnął drzwiami

Rok temu stanął po stronie Bartosza Zmarzlika, gdy ten został wykluczony za brak stroju z logo sponsora cyklu w kwalifikacjach przed turniejem w duńskim Vojens. Teraz trzasnął drzwiami, gdy żaden z polskich zawodników nie dostał dzikiej karty na GP 2025.

Gdy Armando Castagna (dyrektor FIM CCP), Phil Morris (dyrektor GP), Jean Paul Gombeaud i trójka przedstawicieli Discovery dała dzikie karty Janowi Kvechowi, Kaiowi Huckenbeckowi, Jasonowi Doyle’owi i Mikkelowi Michelsenowi, to Konikiewicz najwyraźniej uznał, że dalsza współpraca nie ma sensu. Nikt nie kwestionuje karty dla Michelsena (wypadł przez kontuzję) i dla Doyle’a (ten sam przypadek, choć z drugiej strony Australia ma czterech zawodników, a nie ma żadnej rundy GP), ale Kvech czy Huckenbeck zostali nagrodzeni w myśl tzw. klucza geograficznego.

Światowe władze ucierają nosa Polakom

Nasi kandydaci do dzikich kart, jak Maciej Janowski czy Patryk Dudek może nie są w tej chwili zawodnikami z TOP5, ale zdobywali medale GP (brąz i srebro), a w tym roku Janowski jadąc za kontuzjowanego Taia Woffindena zgromadził w 6 turniejach tyle samo punktów, co Kvech w 11 i tylko o 9 punktów mniej od Huckenbecka.

To wszystko jednak wygląda tak, jakby osoby zarządzające światowym żużlem korzystały z każdej sposobności do utarcia nosa Polakom. Chodzi nie tylko o wykluczenie Zmarzlika, czy pominięcie naszych przy rozdziale dzikich kart, ale i też sytuację z Janowskim w Cardiff. Maciej mógł pojechać w półfinale, ale regulamin zinterpretowano tak, że Polak został po rundzie zasadniczej sklasyfikowany na dziewiątym miejscu.

Wilfredo Leon znowu pokazał klasę. Sześć asów serwisowych i takie zakończenie meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Teraz chcą naszymi rękami załatwić temat Rosjan

Teraz jeszcze mamy "zimną wojnę" dotyczącą startu w Grand Prix Rosjan z polskim paszportem. Morris mówi, że to Polacy. W przestrzeni publicznej daje się usłyszeć, że są naciski na PZM, by Artiom Łaguta został zgłoszony do startu w cyklu, jako nasz zawodnik. Władze zdają sobie sprawę, że Łaguta uatrakcyjniłby GP, ale chcą niewygodny temat załatwić naszymi rękami. PZM nie zamierza jednak ustępować.

Władze żużla, w tym ich szef Castagna, zdają się nie pamiętać, że Polska uratowała Grand Prix w czasach COVID-19. Ta sama Polska rokrocznie organizuje trzy turnieje Grand Prix i zasila budżet promotora kwotą minimum 1,5 miliona euro. Tajemnicą poliszynela jest to, że zagranicznych zawodników stać na GP wyłącznie dzięki kasie, jaką zarabiają w naszej lidze.

Konikiewicz na razie nie komentuje sprawy

Wracając do Konikiewicza, to na razie nie chce on komentować swojego rozstania z promotorem. Nie wiadomo też, co będzie z innymi Polakami w Discovery. Na niedawnej Gali PGE Ekstraligi można było usłyszeć, że ich los też jest przesądzony, ale to nic pewnego.

Konikiewicz to jeden ze współzałożycieli One Sport, promotora cyklu Tauron SEC oraz IMP. Z Discovery związał się, gdy to przejęło Grand Prix. Jego żona Marcelina Rutkowska-Konikiewicz też pracowała przy GP, przeprowadzając wywiady z zawodnikami przy okazji kolejnych turniejów.

Marcelina Rutkowska-Konikiewicz w pracy przy Grand Prix./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Martin Vaculik prosi Armando Castagnę o zmianę decyzji./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Phil Morris, dyrektor cyklu Grand Prix./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem