Martin Vaculik zmienił tunera. Choć przez lata dobijał się do drzwi warsztatu Ryszarda Kowalskiego, to teraz zrezygnował z jego usług i wziął silniki robione przez Briana Kargera. Rok temu Vaculik zdobył brązowy medal w Grand Prix, a w tym sezonie nie szło mu najlepiej. Najpewniej uznał, że przyczyna tkwi w sprzęcie, stąd decyzja o rozstaniu z Kowalskim. Miliony dla mistrza świata. Zgarnie fortunę już za sam podpis Odeszli od niego Kubera i Cierniak To nie pierwsze tak głośne rozstanie z polskim inżynierem w ostatnim czasie. Wcześniej odeszli od niego Dominik Kubera i Mateusz Cierniak. Jednak prawdziwe trzęsienie ziemi nastąpiło, gdy silnik innego tunera wziął Bartosz Zmarzlik. Polski mistrz świata w kwalifikacjach do rundy Grand Prix w Cardiff, ale też w pierwszym biegu zawodów pojechał na motocyklu z silnikiem Petera Johnsa. Anglik po kilku "chudych" latach wraca do łask. Zdobywa zaufanie coraz większej liczby zawodników. Zmarzlik szybko wrócił, ale wszyscy sobie to Cardiff zapamiętali A Kowalski ma problem, bo choć Zmarzlik w ostatnim meczu ligowym jechał na jego silniku, to decyzja z Cardiff zasiała ziarno niepewności u innych. Wiadomo, że wszyscy obserwują Zmarlika, bo ten jest obecnie najlepszy. Jeśli ktoś taki, jak Zmarzlik uznał, że trzeba spróbować innych silników, to inni próbują kopiować i podążać tym samym śladem. W warsztacie Kowalskiego zdają sobie sprawę, że akcja Zmarzlika z Cardiff przysporzyła im nieco problemów. I choć odchodzą też inni klienci, to nikt w RK Racing nie rozdziera szat. Nie ma Vaculika, Kubery czy Cierniaka, ale są inni. W stajni Kowalskiego wciąż są Jack Holder, Artiom Łaguta, Szymon Woźniak czy Andrzej Lebiediew. Okazuje się też, że jest kilku znaczących zawodników gotowych do tego, by wskoczyć na miejsce tych, którzy odchodzą. Kowalski był jedynką wśród tunerów Przypomnijmy, że w 2021 i 2022 Kowalski był zdecydowanie numerem 1 na świecie. Potem jednak coś się zacięło. Kowalski próbując spełnić życzenie zawodników, zaczął robić bardzo mocne silniki. Ostre na starcie i łagodne na dystansie. Problem w tym, że ten sprzęt wymaga bardzo precyzyjnej regulacji. Zmarzlik na silnikach Kowalskiego potrafi być piekielnie szybki, ale i też wolny jak żółw. Jak trafi z regulacjami, to jedzie 30 metrów przed resztą stawki. Jednak trafienie nie jest takie proste. - To jest miks. Musi być odpowiednia ilość powietrza w oponie, dobrze naciągnięty łańcuch i właściwie ustawiona dysza i zapłon. Jeśli to wszystko gra, to robi się kosmos i Zmarzlik zasuwa. Wystarczy, że jedna z tych rzeczy nie jest dobrze wyregulowana i Bartosz się męczy - mówi nam jeden z trenerów, prosząc o anonimowość.