Piotr Pawlicki już nie będzie jedną z twarzy Red Bulla. W środowisku mówiło się o tym już od jakiegoś czasu, a teraz wygląda na to, że w stajni austriackiego koncernu pozostanie tylko jeden polski żużlowiec - Maciej Janowski. Piotr Pawlicki starcił prestiżowy kontrakt Były uczestnik cyklu Grand Prix niegdyś uchodził za wielki talent. Niektórzy uważali, że nawet większy niż sam Bartosz Zmarzlik. Za czasów juniorskich obaj prezentowali zbliżony poziom, a wychowanek Unii Leszno niejednokrotnie bywał górą w konfrontacjach z trzykrotnym mistrzem świata. To wszystko sprawiło, że Pawlicki wspólnie ze swoim starszym bratem Przemysławem szybko dostali się do stajni austriackiego koncernu. Znaleźli się tym samym w prestiżowym gronie, bo Red Bull od lat starannie dobiera zawodników, którym oferuje kontrakty. Pawliccy zaczęli pojawiać się z charakterystycznym logo na czapeczkach mniej więcej wtedy, gdy kontrakt stracił Jarosław Hampel. Przygoda Przemysława z Red Bullem nie potrwała jednak długo. Koncern wycofał się ze wspierania starszego z braci po tym, jak ten wypadł z cyklu Grand Prix, a w polskiej lidze popadł w przeciętność. Wyniki przekreśliły Pawlickiego Nie zanosiło się na to, że podobny los może spotkać jego młodszego brata, który jeszcze całkiem niedawno był na fali wznoszącej. Ostatnie sezony jednak mocno zachwiały jego notowania. Marzenia o startach w Grand Prix na dziś wydają się mocno odległe. W PGE Ekstralidze Pawlicki też stracił status gwiazdy. Starty w Indywidualnych Mistrzostwach Europy to było za mało. W zasadzie koniec przygody Piotra z Red Bullem wisiał w powietrzu od jakiegoś czasu, ale teraz stał się faktem. Nie można wykluczyć, że będzie to chwilowe rozstanie. Wszystko jednak w rękach samego zawodnika, bo jeśli wróci do dawnej formy, to być może uda mu się przekonać podobnie decydentów austriackiego koncernu. Nie wiemy, na ile dokładnie żużlowiec mógł liczyć z tytułu tej umowy sponsorskiej, ale mówimy o kwocie nawet kilkuset tysięcy złotych. W nadchodzącym sezonie Pawlicki będzie musiał zadowolić się innymi firmami. Z całą pewnością znajdzie się taka, która zapłaci za miejsce na jego czapce. Zobacz również: Potężna kasa dla klubu. Wielkie pieniądze od spółek skarbu państwa