Mateusz Wróblewski, Interia: Bartosz Zmarzlik nie miał sobie równych na torze w Landshut. Czy twoja doskonała jazda to efekt wylanej sportowej złości po tym, co się wydarzyło w kwalifikacjach? Bartosz Zmarzlik, lider klasyfikacji Grand Prix: Można zwrócić na to uwagę, ale w dobrym momencie się od tego odciąłem i przestałem tym denerwować. Jest, jak jest. Wiele razy udowodniłem, że biorę takie rzeczy na klatę. Staram się robić swoje i tym, co robię. Jak zakładam kask i wyjeżdżam na tor, to jestem najszczęśliwszy. Wtedy robię to, co do mnie należy, a nie przejmuję się innymi rzeczami. W zeszłym roku stałeś w Landshut na podium. Teraz zwyciężyłeś. Spojrzałeś w notatki z zeszłego roku? - Nie. Dysponuję zupełnie innymi silnikami. Jeżdżę teraz na nowych. Zapiski są zapiskami. Zerknąłem w nie, ale na bieżąco analizowaliśmy i robiliśmy to, co w danym momencie uważaliśmy za słuszne, a praktycznie każda decyzja była trafna. Pierwsze zawody w nowej formule. Jak na ciebie wpłynęło? Czy fakt, że awansowałeś bezpośrednio do finału i nie miałeś w półfinałach styczności z torem, jakoś na ciebie wpłynął? - Lepiej awansować od razu do finału i to jasne, to fajne uczucie. Mogę obserwować, jak zachowuje się tor i to pod zawodnikami, z którymi się za chwilę wystartuje w finale. Trudno ocenić, czego można się spodziewać, ale widać, jak się zachowuje tor. Na pewno to był długi dzień, męczący. Można powiedzieć, że odjechałem 11 biegów. Spałem w busie za dnia, w trasie z meczu ligowego też, więc jest co robić. Żużel. Bartosz Zmarzlik tłumaczy skandal z kwalifikacji Kiedy został ci do wyboru tylko numer 3, pojawił się delikatny uśmiech, bo można z niego coś sensownego zrobić? - Niekoniecznie, tym bardziej, że w pierwszym wyścigu tor był zalany. Trzecie pole pływało. Wierzyłem w siebie, w to, że mogę wygrać z tego pola. W lidze zazwyczaj zaczynam z pola C, więc pomyślałem, że sobie i tu poradzę. I tak się stało. Co stało się po kwalifikacjach? Mógłbyś opisać swoją perspektywę spóźnienia na wybór pól? - Jest ułożona procedura. Po sprincie mam określony czas na zgłoszenie. Mówiłeś, że wzięli cię do wywiadu po sprincie. Organizator po Grand Prix wysyła jedną osobę, która mówi ci o konferencji prasowej i na nią prowadzi. Po sprincie też? - Nie chcę na nic narzekać, ale kiedy stoi nad tobą 100 osób, a kapie ci z czoła, bo dopiero zdjąłeś kask i już musisz udzielać wywiadu... Miałem na wszystko 2 czy 3 minuty. Jestem gapa, bo przegapiłem, nie dopilnowałem. Sekunda spóźnienia... czy zrobiłem w tym ferworze coś złego? Czy oszukałem rywali? Nie wydaje mi się... Żużel. Kontrowersyjne zmiany regulaminu Grand Prix. Zmarzlik mówi, co o tym myśli Z perspektywy zawodnika, 90 sekund na przygotowanie do startu. Jak oceniasz te zmiany? - Bardzo mało czasu. Rozmawialiśmy, że to dobry pomysł, ale 90 sekund na przygotowanie do 1. serii startów, nie w kolejnych. Pierwsza dziesiątka po rundzie zasadniczej może wygrać Grand Prix. To dobra zmiana? - Odczuwa się inne emocje, to inne zasady, ale nie mi oceniać. Powtarzam, że dostosowuję się do zasad, nie rozmyślam o nich. Chcąc być najlepszym musisz robić swoje, a nie zganiać co coś innego. Podczas treningu masz czas żeby przetestować sprzęt, czy jednak musisz się skupić, by dopasować motocykle, bo za chwilę czekają cię eliminatory i sprint? - Są dwa wyjazdy "bez znaczenia", ale one też coś przecież mówią, dają odpowiedź. To stresujące. W H2H każdy ryzykuje, co odpali, to odpali. Żużel. Spóźniona majówka Bartosza Zmarzlika W nagrodę nie musisz startować w niedzielę w PGE Ekstralidze. Jakie plany na końcówkę majówki? Derby Stali z Falubazem zamierzasz oglądać? - Oczywiście, że tak. Synek dzwonił i mówił, że chce kiełbaskę, więc jutro grillujemy. To spóźniona majówka.