Maciej Janowski od lat uznawany jest za drugiego, po Bartoszu Zmarzliku, najlepszego polskiego żużlowca. Niestety, w przeciwieństwie do młodszego o 4 lata gorzowianina, kapitan Betard Sparty Wrocław ma spore kłopoty z przełożeniem swych niekwestionowanych umiejętności na międzynarodowe sukcesy. Początki każdego sezonu Grand Prix wychodzą mu zazwyczaj jeśli nie kapitalnie, to przynajmniej nieźle, ale później z jego formą dzieją się rzeczy niestworzone. To właśnie dlatego wrocławianin nie ma w swojej gablocie ani jednego medalu IMŚ, a cykl Grand Prix aż 4-krotnie kończył na czwartym miejscu w klasyfikacji generalnej. Tym razem jest jeszcze gorzej. Janowski nie tylko musi martwić się swoimi małymi szansami medalowymi, lecz co gorsza zajmuje póki co szóste, ostatnie premiowane utrzymaniem w stawce stałych uczestników, miejsce w klasyfikacji generalnej. Jeśli nasza gwiazda nie poprawi swoich występów, to w przyszłym roku możemy nie oglądać jej w rywalizacji najlepszych. Na jego niekorzyść działa dobra forma rodaków - Bartosz Zmarzlik i Patryk Dudek powinni utrzymać się bez problemu, a do cyklu - za sprawą ewentualnego tytułu mistrza Europy - może trafić jeszcze Janusz Kołodziej. Dzika karta dla czwartego Polaka? To mało prawdopodobny scenariusz. Maciej Janowski skończy z medalem? Koleje losu i kolejność kalendarza dają jednak Janowskiemu ogromną szansę na poprawę jego aktualnej sytuacji. Kolejna runda cyklu odbędzie się już w sobotę na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Janowski to wychowanek, kapitan i lider tamtejszej Betard Sparty Wrocław. Wśród jego rywali chyba tylko Tai Woffinden zna meandry tego obiektu lepiej od Polaka. Gdzie się przełamać, jeśli nie tam? Wrocławianie będą trzymać kciuki za swojego krajana tym mocniej, że wciąż ma on jeszcze matematyczne szanse na medal. Jeśli we Wrocławiu pożegna się z trapiącymi go ostatnio demonami i wygra turniej, to później czeka go jeszcze rywalizacja w jego "drugim domu" - szwedzkiej Malilli, w której od lat broni barw miejscowej Dackarny. Biorąc pod uwagę, że medale zostaną rozdane w niemniej znanym mu Toruniu, nie można wykluczyć, że jeden z nich - mimo słabej pierwszej połowy roku - trafi właśnie do wrocławianina.