Sezon 2024 spędzi w Texom Stali Rzeszów, z którą awansował do Speedway 2. Ekstraligi. Znalazł się tam na wypożyczeniu, gdy zabrakło dla niego miejsca w rybnickim ROW-ie. Teraz musi udowodnić, że działacze słusznie postąpili, kontraktując go na przyszłoroczne zmagania. Pokładano w nim nadzieje Pieszczek jest wychowankiem gdańskiego Wybrzeża i to właśnie tam rozpoczynał swoją karierę. Polak miał zamiar rozwijać się w Ekstralidze, a więc w 2015 roku podpisał kontrakt w Falubazie Zielona Góra. Spędził tam dwa ostatnie lata młodzieżowca i spisywał się całkiem nieźle. W tym czasie został wicemistrzem świata juniorów, zdobył złoto mistrzostw świata z dorosłą kadrą w Manchesterze oraz otarł się o podium mistrzostw Polski w Lesznie. To zaprocentowało, że seniorską przygodę kontynuował w najlepszej lidze świata, lecz tym razem w Grudziądzu. Rok 2017 był niezły, jak na pierwsze zmagania w tej kategorii. W następnym sezonie było już o wiele gorzej i klub postanowił się z nim pożegnać. Trafił ligę niżej do rodzimego Gdańska, gdzie spędził kolejne lata w pierwszej lidze. Tu był w końcu liderem, stanowiącym o sile Zdunek Wybrzeża. To w tym momencie się coś zacięło Wkrótce przestało być tak kolorowo i zaczęły się duże schody w jego karierze. Na własnej skórze przeżył także hejt, który odnosił się do jego symulowanych upadków. Tak oczywiście uważali kibice, lecz jak było naprawdę, to wie sam zainteresowany. Po bardzo kiepskim sezonie 2021 w Gdańsku zmienił barwy klubowe i dołączył do ROW-u Rybnik. Tu również spisywał się równie słabo, jednakże pozostał na Górnym Śląsku. Jego dyspozycja na starcie sezonu była jeszcze gorsza, niż w poprzednich latach. Do tego nadwyżka seniorów w Rybniku powodowała gorącą atmosferę. Krzysztof Mrozek, czyli prezes ROW-u musiał kogoś wypożyczyć i padło właśnie na Pieszczka. Polak poszedł do drugoligowego Rzeszowa, gdzie odzyskał swój blask. Był liderem drużyny, z którą awansował do pierwszej ligi. Teraz musi udowodnić swoją wartość Działacze Texom Stali postanowili podpisać z nim kontrakt na przyszłoroczne rozgrywki. Jest to swego rodzaju ryzyko, bo Krystian w ostatnich latach jest cieniem samego siebie na tym szczeblu. 28-latek będzie musiał sporo udowodnić, aby się odwdzięczyć. Jeszcze niedawno był pewniakiem na pierwszą ligę, aspirującym do startów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Teraz jednak jego forma wyraźnie spadła, ale być może nowe środowisko pomoże mu w stabilizacji. Mało kto się spodziewał, że jeden z czołowych polskich juniorów zanotuje aż taki regres.