Oskar Fajfer jeszcze nigdy w swoim życiu nie był tak zapracowany w czasie wakacji od poważnego ścigania. Może i wychowanek Startu Gniezno zakończył sezon wcześniej niż jego przyszli zespołowi koledzy, ale o odkładaniu motocykli do garażu nie było mowy. Szybko bowiem potwierdzono transfer 28-latka do Moje Bermudy Stali, gdzie zastąpić ma samego Bartosza Zmarzlika. Oczywiście na tym się nie skończyło. Zawodnik chcąc pokazać działaczom i trenerowi wielkie ambicje, kilkakrotnie trenował już na nowym domowym obiekcie. - To jest dla niego szansa. Upatrujemy w nim duży potencjał. Mocno pracuje i liczę na to, że jego ciężka praca zaowocuje - zachwycał się nim parę tygodni temu między innymi prezes gorzowskiej drużyny, Waldemar Sadowski na łamach gorzowskie.pl. Oczywiście nie skończyło się na samych próbnych kółkach. Powracający do PGE Ekstraligi żużlowiec zapowiedział też powiększenie teamu oraz liczne inwestycje sprzętowe. Na początku listopada przeszedł do działania i rewolucję rozpoczął z grubej rury, bo nawiązał współpracę z samym Dariuszem Sajdakiem, mającym w środowisku opinię jednego z najlepszych fachowców świata. - Będę miał też nowego tunera. Miałem już okazję trenować na jego silnikach i jestem nich zadowolony. Teraz tylko czekać, abym mógł się pokazać w marcu, kwietniu - mówi Fajfer na łamach Gazety Lubuskiej. To on stał za sukcesami wielkich mistrzów Dariusz Sajdak to prawdziwa skarbnica wiedzy i człowiek, który jest w stanie z miejsca wznieść o poziom wyżej swojego nowego zawodnika. Wystarczy spojrzeć tylko na karierę mechanika, gdzie przewija się mnóstwo znanych nazwisk. Zaczęło się co prawda niewinnie, bo od lokalnych żużlowców, na czele z Wiesławem Jagusiem. Później jednak jego ogromny potencjał zauważył Tony Rickardsson. Ze Szwedem Polak zdobył aż trzy medale indywidualnych mistrzostw świata, po czym przeniósł się do równie znakomitego Jasona Crumpa. Współpraca z Australijczykiem układała się na tyle dobrze, że Sajdak wspierał go aż do momentu, gdy zawodnik postanowił zakończyć niezwykle udaną karierę. Ostatnio torunianina mieliśmy okazję oglądać u boku Karola Żupińskiego, lecz obaj panowie nie znaleźli wspólnego języka i ekspresowo zdecydowali o rozstaniu. Z Oskarem Fajferem nie powinno być powtórki z rozrywki. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata