Krzysztof Jabłoński, tak nazywa się człowiek, który stoi za metamorfozą Andersa Thomsena. Duńczyk, zanim postawił na silnik Polaka, miał spore kłopoty. 8, 5+1, 5+2, to jego zdobycz w trzech pierwszych spotkaniach. Thomsen męczył się na sprzęcie Briana Kargera. Nie brak też głosów, że miał silnik od Flemminga Graversena. Od pewnego czasu stawia jednak na Jabłońskiego. Thomsen już trzeci raz korzysta z silnika Jabłońskiego Na silniku tunera z Gniezna Thomsen jechał już w poprzednim meczu w Grudziądzu. Efekt? 11+1. Dzięki silnikowi Polaka Duńczyk zajął też czwarte miejsce w Grand Prix Chorwacji w Gorican. Zawodnikom Włókniarza Częstochowa też pokazywał plecy, mając silnik Jabłońskiego w ramie. Po zakończeniu meczu przy nazwisku Thomsen było 12+1. A jeszcze trzeba dodać, że Thomsen pożyczył swój motocykl, ten z silnikiem Jabłońskiego, Patrickowi Hansenowi i ten zdobył 2 punkty. Ktoś może się dziwić. Skąd u takiego zawodnika, jak Thomsen, ktoś taki jak Jabłoński. Graversen, Holloway, Johns, Kowalski, z tych tunerów głównie korzystają zawodnicy. Ostatnio na karuzelę wskoczył też Jacek Rempała. Jabłońskiego próżno jednak szukać u najlepszych. Kiedyś robił silniki dla Golloba i Crumpa Jabloński ma jednak potencjał i nie jest nowicjuszem. Już wtedy, gdy był zawodnikiem, robił silniki dla najlepszych. Dla Tomasza Golloba, czy Jasona Crumpa. I oni na tych silnikach potrafili zaszaleć. Jabłoński ma świetnie wyposażony warsztat i sprzęt za wiele tysięcy złotych. Ma takie maszyny, które pozwalają mu na produkcję naprawdę dobrego sprzętu. Jabłoński już nie jeździ, więc teraz ma czas, by dłużej popracować nad silnikami. Na bazie Thomsena widać, że to wygląda naprawdę dobrze.