Przed rundą SEC w Bydgoszczy mieliśmy nadzieję, bo Janusz Kołodziej się rozpędzał. Sądziliśmy, że mimo straconej rundy w Częstochowie (kontuzja) Kołodziej zdoła wyprzedzić Duńczyków: Mikkela Michelsena i Leona Madsena. Rundę zasadniczą Polak miał udaną, ale finał przegrał z kretesem. Finalnie wskoczył na trzecie miejsce i tam już raczej zostanie. Kołodziej z medalem, ale marzenia nie zrealizuje W tej chwili czołówka klasyfikacji SEC 2023 wygląda tak: Michelsen 43 Madsen 35 Kołodziej 31 Lebiediew 28 Dudek 27 Ta piątka ma w tej chwili zagwarantowany start w cyklu 2024, a Michelsen dodatkowo ma miejsce w GP 2024, z którego wypadnie z powodu kiepskiej jazdy w cyklu, ale wróci dzięki fenomenalnej jeździe w mistrzostwach Europy. 12 punktów, to za duża strata Bo trzeba powiedzieć wprost, że Kołodziej, tracąc 12 punktów do Michelsena nie ma szans na to, żeby go wyprzedzić. W finałowej rundzie w Pardubicach Polak musiałby pojechać fenomenalnie, najlepiej zdobyć komplet, czyli 18 punktów. I musiałby liczyć na to, że Michelsen nie zrobi więcej niż 5. Problem w tym, że Mikkel dotąd nie schodził poniżej 10 punktów. W kolejnych turniejach zdobywał 15, 14 i 14 punktów. Kołodziej raczej musi się skupić na utrzymaniu miejsca na pudle, bo za jego plecami nie tylko Lebiediew i Dudek z minimalną stratą, ale i też Woryna (25) i Huckenbeck (23). Kubera z 20 punktami już nie ma szans na podium. Cieszyć się może Janowski Z tego, że Kołodziej nie wygra SEC 2023 cieszyć się może Maciej Janowski, który po triumfie Janusza musiałby się pogodzić ze skreśleniem z cyklu GP 2024. Janowski normalnie się w Grand Prix nie utrzyma, więc musi liczyć na dziką kartę. Po awansie Kołodzieja na pewno by jej nie dostał. A tak, to ma szansę. Inna sprawa, że PZM zamierza forsować temat dzikiej karty dla Kubery. To w tej chwili jedyne zagrożenia dla Janowskiego.