Już przed pierwszym wyścigiem byliśmy świadkami sytuacji bez precedensu, ponieważ organizatorzy zaniepokojeni prognozą pogody zdecydowali się rozpocząć turniej kilkanaście minut wcześniej niż pierwotnie zakładano. Zaskoczyło to zwłaszcza polskich kibiców oglądających zmagania na TVP Sport, bowiem transmisja w klasycznej telewizji rozpoczęła się od trzeciego wyścigu. Jak się później okazało, innej decyzji po prostu być nie mogło, bo deszcz rzeczywiście pojawił się nad torem w Pardubicach. W sprawnym przeprowadzeniu zawodów przeszkadzały jednak upadki. Chociażby dość mocno w bandę na przeciwległej prostej po ewakuowaniu się motocykla uderzył Mikkel Michelsen. Lider klasyfikacji generalnej długo zwijał się z bólu w otoczeniu lekarzy, ale ostatecznie wstał i udał się do parku maszyn. Niepokój duńskich sympatyków czarnego sportu oraz samego zawodnika nie potrwał długo. Obecny żużlowiec Tauron Włókniarza w powtórce pokazał plecy wszystkim rywalom i rozpoczął zbieranie punktów przybliżających go do kolejnego w karierze tytułu indywidualnego mistrza Europy. Obserwatorzy widowiska byli świadkami podobnych scen także w kolejnych gonitwach, co w połączeniu z ogromną przewagą w klasyfikacji generalnej spowodowało, że już po trzeciej serii startów 29-latek świętował zdobycie złotego medalu. Znacznie ciekawiej wyglądał pojedynek o srebrny krążek, ponieważ Leona Madsena oraz Janusza Kołodzieja w pewnym momencie dzieliło jedno "oczko". Polak nie miał zamiaru poddawać się bez walki i w Pardubicach prezentował się wręcz znakomicie. Jego rywal po wpadce na otwarcie nie popełniał jednak większych błędów i minimalnie utrzymywał się na drugiej lokacie. Około godziny 21:00 nad czeskim miasteczkiem totalnie się rozpadało. Wymagający tor sprawiał zawodnikom coraz większe problemy. Niektórzy z nich kompletnie nie mogli zapanować nad motocyklami i odpuszczali dalszą jazdę zaraz po starcie. Organizatorzy oczywiście wszystko doskonale widzieli, dlatego postanowili nie ryzykować zdrowiem uczestników i po szesnastym wyścigu oficjalnie przerwali imprezę. Deszcz rzecz jasna nie sprzyjał też ceremonii dekoracji, bo żużlowcy to też ludzie, a jak wiemy nikt nie lubi moknąć. Mikkel Michelsen nic sobie z tego jednak nie robił. Duńczyk dokonał w piątek rzeczy historycznej, gdyż stał się pierwszym uczestnikiem cyklu, który trzykrotnie sięgał po tytuł indywidualnego mistrza Europy.