Szymon Makowski, Interia: Trwają przygotowania do nadchodzącego sezonu. Na jakim etapie pan się obecnie znajduje? Mateusz Szczepaniak, zawodnik Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Przygotowania wyglądają u mnie co roku tak samo. Trenuję fizycznie od początku grudnia i mam właściwie wszystko pod kontrolą. Wszystko przebiega na spokojnie, bo mam już tyle lat doświadczenia, że będę odpowiednio przygotowany do następnego sezonu. A jak pańskie zdrowie? Dokuczają panu jakieś stare kontuzje w tym okresie? - Wszelakie kontuzje są wyleczone. Odzywały się one w okresie, kiedy nie trenowałem. Gdy robię sobie dłuższy odpoczynek, to wtedy trochę odczuwam barki lub kolano, ale gdy zaczynam z powrotem ćwiczenia, to organizm zaczyna się regenerować. W Bydgoszczy panuje klątwa Niedawno został pan wybrany nowym kapitanem Abramczyk Polonii. Czy to było zaskoczenie? - Byłem zaskoczony, bo nawet taka myśl nie przechodziła mi nigdy przez głowę. Cieszę się, że taka propozycja ze strony prezesa padła. Zobaczymy jak się w tej roli sprawdzę, ale myślę, że atmosfera w drużynie będzie pozytywna. To jest bardzo istotne, aby drużyna była jednością. W związku z tym kibice zauważyli, że w ostatnim czasie istnieje swego rodzaju klątwa w Bydgoszczy. Każdy kto otrzymał opaskę kapitana odchodził w kolejnym roku do innego klubu. - Słyszałem o tym. Ja jednak w takie rzeczy nie wierzę i się tym nie przejmuję. Czyli kibice mogą być spokojni? - Czuję się tutaj dobrze. Pod wieloma względami nie mam na co narzekać. Chciałbym godnie reprezentować ten klub i ścigać się na wysokim poziomie. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Jeśli jest spokojna głowa, to łatwiej jest się przygotowywać do kolejnych meczów. To znaczy, że ma pan jakiś osobisty cel na przyszły rok? - Nigdy sobie nie zakładam żadnego pułapu średniej. Podjeżdżam pod taśmę, żeby wygrać wyścig i każdy bieg chcę wygrać. Jesteśmy sportowcami i każdy z nas chce wygrywać. Nie zawsze się to udaje, ale taki właśnie zakładam cel. Najważniejsza jest u mnie ta chęć zwycięstwa, aby żużel sprawiał mi frajdę. Ekstraliga wciąż chodzi mu po głowie Jeśli chodzi o drużynę, to z pewnością każdy w Bydgoszczy liczy na awans. - Na pewno w Bydgoszczy już od kilku lat jest to cel numer 1. Tak też będzie w sezonie 2024. Ja ze swojej strony zrobię wszystko, aby ten scenariusz się ziścił. W przypadku awansu chciałby pan jeszcze raz podjąć rękawice, jeśli chodzi o starty w Ekstralidze? - Zawsze mam wysokie ambicje i zawsze, kiedy jest taka możliwość, to podejmuję wyzwania. Zdaję sobie również sprawę, że to nie będzie łatwe i musiałbym mieć fenomenalny sezon, aby ktokolwiek brał mnie pod uwagę pod kątem drużyny ekstraligowej. Tak jak wspomniałem. Lubię podejmować wyzwania, ale stąpam twardo po ziemi i mam tego świadomość, że to nie będzie łatwe, aby się tam dostać. Czyli po tych nieprzyjemnych wydarzeniach nie wyleczył się pan z Ekstraligi? - W żadnym wypadku. Co najwyżej zniechęciłem się do niektórych ludzi. Wobec tego czuje pan żal do działaczy z Grudziądza? - To już jest przeszłość i nie ma co do tego wracać. Muszę po prostu z tego wyciągnąć wnioski i mieć tę sytuację z tyłu głowy oraz uważać na takie rzeczy w przyszłości. Ten transfer uratował jego portfel A jak pan po czasie wspomina ten ubiegły sezon? - Pierwsza połowa była nieciekawa. Siedziałem na ławce. Wiadomo, że w tym samym czasie trenowałem, ale to nie to samo. Ja chcę się ścigać w zawodach. Po przejściu do Polonii te pierwsze mecze były dla mnie trudne. Niełatwo jest rywalizować w połowie sezonu z zawodnikami, którzy wówczas regularnie się ścigali. Na pewno to wypożyczenie do Polonii oceniam bardzo dobrze. Skorzystałem na nieszczęściu kolegi, bo Daniel Jeleniewski doznał kontuzji, więc miejsce się zwolniło. Gdy okazało się, że to będzie dla niego koniec sezonu, to bardzo chciałem się tam znaleźć. Z pewnością największym problemem był brak jazdy. Kibice muszą zdawać sobie sprawę, że gdy żużlowiec nie jeździ, to nie zarabia. - To prawda. To jest nasza praca i nasz sposób na życie. Na pewno nie jest to dobre, bo treningi to też są koszty. Sprzęt zużywa się tak samo na meczu oraz na treningu. To wszystko kosztowało, a zarobku nie było. Wiele w żużlu przechodziłem, bo jeździłem także w klubach, które wcale nie płaciły. Nie jest to dla zawodnika przyjemne, ale trzeba sobie z tym jakoś poradzić. Na szczęście trafiłem do klubu, który jest w stu procentach wypłacalny, więc to mnie zadowala. Oznacza to, że dzięki temu wypożyczeniu udało się wyjść finansowo na plus? - Jako zawodnicy zdobywamy punkty na torze. Były gorsze mecze, ale też bardzo udane, w których coś zarobiłem. Naprawdę nie narzekam. W przyszłym sezonie postaram się poprawić swoje wyniki, a co za tym idzie finanse. Tak to działa. Na koniec nieco luźniejsze pytanie. Jakiś czas temu wziął pan ślub w Turcji. Skąd pomysł na tę lokalizację? - Mieliśmy to w planach już dużo wcześniej. Lubimy wspólnie ten kraj. Mieliśmy okazję być już tam kilka razy i lubimy po prostu ten klimat. Jesteśmy zadowoleni, że udało się to zorganizować. Wyszło bardzo dobrze.