Sebastian Zwiewka, Interia: W kadrze zespołu z Grudziądza na sezon 2023 znajdzie się siedmiu seniorów. Jak przygotowuje się pan do walki o skład zarówno pod względem fizycznym, jak i sprzętowym? Mateusz Szczepaniak, żużlowiec ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz: Fizycznie to już od grudnia dostaję mocny wycisk. Daję sobie mocno w kość na treningach, współpracuję z trenerem personalnym Mateuszem Zwierzem z Ostrowa. To już kolejny rok, kiedy przygotowuję się do sezonu pod jego okiem. Myślę, że nie będzie najmniejszego problemu, jeśli chodzi o moje przygotowanie. Tak samo ze sprzętem. Cały czas są czynione inwestycje i trwa kompletowanie wszystkich części. Głównie będę bazował na silnikach Berta van Essena z Holandii. W zeszłym roku nawiązaliśmy współpracę i byłem z niej zadowolony. Mam też silniki od ojca Andrzeja. Dodatkowo pojawi się jeszcze jeden silnik od Flemminga Graversena. W poprzednich latach był pan aż tak dobrze zabezpieczony sprzętowo? Wydatki są większe niż w 1. Lidze Żużlowej? - Zawsze przygotowuję się na 100 proc. Różnica między PGE Ekstraligą a 1. Ligą jest taka, że teraz będę miał do dyspozycji trochę więcej sprzętu. Różnią się kontrakty. Dzięki ekstraligowej umowie można sobie na więcej pozwolić i lepiej się dosprzętowić. Ceny wszędzie są takie same. Nie ma znaczenia czy dany zawodnik jeździ w PGE Ekstralidze, czy w 2. Lidze Żużlowej. Sprzęt kosztuje tyle samo. Wydatki zawsze są duże. Myślę, że będę miał sprzętu na tyle dużo, by znaleźć najlepsze rozwiązania. Ilość, a nie jakość? - Wiadomo, że najważniejsza jest jakość. Nie zawsze chodzi o ilość, ale w żużlu jest tak, że spośród 10 silników tylko dwa lub trzy będą dobre. Jeśli tego sprzętu będzie więcej, to łatwiej jest trafić w jakościową jednostkę. Trzeba sprawdzić wszystkie silniki, a później te najlepsze będą bardziej eksploatowane. Zawsze tak jest. Cieszę się, że w tym roku będę miał możliwość wyboru. Wygląda na to, że przed sezonem będzie musiał pan wywalczyć sobie miejsce w składzie. - Na to wygląda, ale co mam zrobić? Przygotowuję się najlepiej, jak tylko potrafię. W mojej karierze były już różne sytuacje i zawsze sobie radziłem, potrafiłem wybrnąć z różnych opresji. Sprawy kontraktowe są już za mną, teraz skupiam się tylko na przygotowaniu fizycznym i sprzętowym. I tyle. A co będzie dalej? Zobaczymy wiosną, jak wyjedziemy na tor. Dam z siebie wszystko. Nie mogę zaprzątać sobie głowy takimi rzeczami. Trzeba jakoś sobie radzić z takimi sytuacjami w życiu. To nie jest pierwsza sytuacja, kiedy musi pan walczyć o swoje? - W poprzednich klubach też był nadmiar zawodników w kadrze. Nie mogę teraz sobie tylko przypomnieć, czy było aż dwóch zawodników więcej. Chyba tak zdarzyło się w Rybniku i wcześniej w Poznaniu. Kiedy jeździłem dla PSŻ-u, to był jednak inny system. W składzie mogło pojawić się ośmiu zawodników i mogłem startować nawet z "8" lub "16" na plastronie. Jak próbowałem swoich sił w PGE Ekstralidze, to rywalizacja była zawsze. Ostatni raz w najwyższej klasie rozgrywkowej ścigał się pan w 2020 roku. Stać pana na lepszy wynik niż średnia biegowa 1,207? - Myślę, że stać mnie na dużo więcej. Tamten sezon był dziwny, pandemiczny. Zmieniło się wiele rzeczy, jak np. treningi. Mogę powiedzieć, że to już przeszłość. Teraz trochę inaczej wygląda moja baza sprzętowa. Mam nadzieję, że szybko znajdę odpowiednie ustawienia do grudziądzkiego toru. Przed przebudową dosyć sporo tam jeździłem i najczęściej z dobrym skutkiem. Po przebudowie przyjechałem na mecz w barwach ROW-u. Chyba nie było najgorzej, bo wywalczyłem 6 punktów z bonusem w czterech wyścigach. Lubię twarde tory, a nie jest tajemnicą to, że w Grudziądzu przede wszystkim jest twardo. Listopadowy okres transferowy był chyba najbardziej burzliwy w pana karierze. Najpierw rozstanie z Cellfast Wilkami Krosno, później w Grudziądzu zobaczył pan Gleba Czugunowa. - Przez te wszystkie lata w żużlu przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze coś się dzieje. Jest mało czasu na odpoczynek i spokój. Jak już mówiłem, koncentruję się tylko na nadchodzącym sezonie i na zdobywaniu punktów dla GKM-u. A została zadra do Wilków? Krążą pogłoski, że wszystko sobie wyjaśniliście. - Była rozmowa z klubem. Wszystko zostało wyjaśnione. Jedyne, o co mogę mieć żal to tylko o to, że ta rozmowa odbyła się zbyt późno. Wcześniej już to mówiłem, prezes także o tym wspomniał. Praktycznie wszystkie kluby miały zamknięte składy. GKM został bez polskiego seniora i szybko się porozumieliśmy. Zostawmy jednak już ten temat, chcę się już tylko skupić na przyszłości. Kluby z 1. Ligi spoglądają na rozwój sytuacji w GKM-ie. Do pana były już telefony? - Na razie nie. W pana mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie z Władysławowa. Wyjazd z rodziną czy solidny trening? - Dwa w jednym. Wybrałem się tam na kilka dni z rodziną. Wykorzystałem dosyć sprzyjającą pogodę. Na plaży bieg jest cięższy, było fajne powietrze. Mimo wyjazdu rodzinnego nie zabrakło intensywnych treningów. Lubię zawieszać sobie wysoko poprzeczkę. Sport to całe moje życie, od małego uprawiam różne dyscypliny. Lubię wycisk. Zapytam jeszcze o pana cele na 2023 rok. - Jestem żużlowcem i podjeżdżam pod taśmę po to, żeby wygrać wyścig. Dopiero po sezonie mogę powiedzieć, czy jestem zadowolony z wyniku. Przed sezonem zawsze zakłada się jak najwyższe cele. Indywidualnie na pewno chciałbym dotrzeć do finałów IMP i pokazać się w nich z dobrej strony. A w drużynie? Na pewno play-offy z GKM-em połączone z moimi dobrymi wynikami. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo