Krzysztof Buczkowski jeszcze walczy o awans do PGE Ekstraligi z Enea Falubazem Zielona Góra, ale już wiadomo, że za rok będzie startował w innym klubie 1. Ligi. Falubaz po ewentualnym awansie nie widzi Buczkowskiego w składzie, ale zawodnik nie rozdziera szat, bo jazda w Ekstralidze kompletnie mu się nie opłaca. Ekstraliga to wyższe koszty. Czasem lepiej zostać w 1. Lidze Awans i jazda w Ekstralidze oznaczają dla zawodnika wyższe koszty (około 700 tysięcy złotych), więc trzeba mieć naprawdę wysoki kontrakt, żeby to wszystko miało sens. Minimum to 700 tysięcy za podpis na kontrakcie i 7 tysięcy za punkt. Czasem więc lepiej wziąć mniejsze pieniądze i startować w 1. Lidze. I tak zrobił Buczkowski. Skorzystał on na zainteresowaniu swoją osobą klubów 1. Ligi. Chciały go Abramczyk Polonia Bydgoszczy, ROW Rybnik i Cellfast Wilki Krosno. Wybrał Polonię, która sypnęła groszem. Z naszych informacji wynika, że zawodnik ma mieć umowę na poziomie: 650 tysięcy złotych za podpis i 6,5 tysiąca za punkt. Takiej kasy w 1. Lidze jeszcze nie było. Mając taki kontrakt, można się wyleczyć z Ekstraligi. Buczkowski ma szansę zgarnąć ponad 2 miliony złotych Jeśli Buczkowski powtórzy tegoroczny sezon, to za rok zarobi w Polonii 2,1 miliona złotych przy 225 punktach z bonusami. Teraz ma 202 (187+15), ale przed nim jeszcze dwa mecze, a przy średniej 11 punktów z bonusami na spotkanie spokojnie dojdzie do 225 punktów. Wydatki w 1. Lidze zamykają się przeważnie w kwocie 500 tysięcy, więc Buczkowskiemu po odjęciu podatku zostanie ponad milion w kieszeni. Mając taką gażę, nie musi płakać za Ekstraligą. W pierwszej lidze coraz bardziej opłaca się jeździć. Stres mniejszy, łatwiej o punkty. Nic dziwnego, że Jakub Krawczyk, zdolny junior, wolał zostać w Arged Malesie niż pchać się do Betard Sparty Wrocław na trzy biegi w meczu. W Ostrowie pojeździ więcej i więcej zarobi. Kilka lat temu zawodnicy w 1. Lidze marzyli o milionie przychodu, teraz najlepsi zgarniają nawet ponad 1,5. Za rok zostanie złamana kolejna bariera.