Ponad trzy miesiące zostały nam do inauguracji PGE Ekstraligi. ebut.pl Stal Gorzów zrobiła prawie wszystko, aby zbliżający się sezon skończyć z medalem. Nie udało im się jedynie ściągnąć Wiktora Przyjemskiego. Jest za to Jakub Miśkowiak, który zastąpi dotychczasowe najsłabsze ogniwo. Angaż Miśkowiaka może dać im o wiele więcej Gorzowianie w końcu dopięli transfer Jakuba Miśkowiaka. Polak dołączył do ebut.pl Stali, dzięki czemu klub stał się z miejsca jednym z kandydatów do medalu. Tym ruchem teoretycznie osłabili Tauron Włókniarz, czyli jednego z czołowych rywali. Częstochowianie mogą mieć jednak o wiele większe problemy. Jeśli się z nimi nie uporają, to mogą drugi rok z rzędu skończyć poza podium. - Stal Gorzów się wzmocniła i powinna walczyć o "czwórkę". PGE Ekstraliga stała się jednak tak wyrównana, że ciężko jest teraz wyrokować konkretne miejsce. Czekają nas naprawdę zacięte rozgrywki. Moim zdaniem tylko Lublin odjedzie reszcie stawki. Nie zaliczałbym jeszcze zespołów z Grudziądza i Częstochowy do czołówki, a tak to inne drużyny będą walczyć o play-off - mówi nam Marek Towalski. Kolejny zawodnik urośnie w Gorzowie Działacze chcą ponownie udowodnić, że Gorzów to idealne miejsce do rozwoju. Od pewnego czasu faktycznie widzimy wzrost poziomu sportowego u zawodników, którzy przechodzą do Stali. Tak było chociażby z Oskarem Fajferem, który w poprzednim roku wrócił do Ekstraligi w żółto-niebieskich barwach. Teraz przychodzi Miśkowiak, który jest po nieudanym pierwszym sezonie w gronie seniorów. Saga transferowa ciągnęła się w tym przypadku przez długi czas. Sam zawodnik w końcu też stwierdził, że chce jeździć w Gorzowie. Priorytetem jest odbudowanie dyspozycji, a nie większy kontrakt. W Częstochowie na finanse narzekać nie mógł. - Tor gorzowski jest skrojony pod jego styl jazdy. Do tej pory Jakub notował wyraźny progres. Ten pierwszy seniorski sezon wiadomo, że był słabszy, ale to wynikało z kilku istotnych kwestii. Chłopak niejednokrotnie pokazał, że potrafi jechać, a co najważniejsze nie łapie często kontuzji - tłumaczy. Nie ma już płaczu po Zmarzliku Przed ubiegłorocznymi zmaganiami szeregi drużyny opuścił Bartosz Zmarzlik. Wynik praktycznie w większości spoczywał na nim przez te wszystkie lata. Stal w nowej rzeczywistości odnalazła się jednak bardzo dobrze. Zarząd ma konkretną wizję, którą realizuje. Medal mogli zgarnąć już w poprzednim roku, lecz teraz mają jeszcze większe szanse. - Zawsze szkoda straty zawodnika pokroju Bartka. Trzeba jednak pamiętać, że pozostali zawodnicy zaczęli lepiej punktować. Ta nasza trójka liderów zrobiła duży krok do przodu i teraz to na ich barkach spoczywa wynik. Razem ze Zmarzlikiem ta drużyna wyglądałaby o niebo lepiej, ale nie ma też takiego zawodnika, którego nie idzie jakoś zastąpić. Zawsze jest jakieś rozwiązanie na załatanie dziury - kończy.