Pamiętacie upadek Szymona Woźniaka w ostatnim meczu Stali z Włókniarzem (41:49)? Ten, po którym sędzia Paweł Słupski wykluczył zawodnika z powtórki, dopatrując się fałszu z jego strony. Fakty są jednak takie, że Leon Madsen wywiózł Woźniaka, z drugiej strony zamknął go atakujący Oskar Fajfer i dla Woźniaka nie było miejsca. Upadł, bo nie miał gdzie jechać. A teraz cierpi. Nie mógł wstać z krzesła. Trener o cierpieniu zawodnika - Ból był taki, że na drugi dzień nie mógł wstać z krzesła - mówi nam trener ebut.pl Stali Stanisław Chomski. - Szymon nie pojechał na mecz ligi szwedzkiej. Zobaczymy, co będzie? Wiadomo, że go potrzebujemy i że trzymamy kciuki, żeby do niedzieli wyzdrowiał. Woźniak ma stłuczony mięsień czworogłowy. To bardzo bolesna kontuzja. Istnieje ryzyko, że nawet jeśli wsiądzie w niedzielę na motocykle, to może odczuwać tak duży dyskomfort, że nie będzie w stanie skutecznie rywalizować z przeciwnikami. Zaraz po upadku pojechał dwa biegi. W obu był trzeci, a przecież przed kraksą wszystko wygrywał. Stal potrzebuje Woźniaka, by walczyć o lucky losera Na razie w tabeli przegranych (najlepszy z nich wejdzie do półfinału jako lucky loser) prowadzi For Nature Solutions Apator Toruń (42 punkty) przed Fogo Unią Leszno (42) i Stalą (41). Apator nie lubi jednak jeździć w Lublinie (ostatnio zdobył tam 31 punktów), więc jeśli nic się nie zmieni, to po drugim meczu z Platinum Motorem "Anioły" wypadną z gry o miano lucky losera. Na placu boju zostaną Stal z Unią. Zakładając, że Unia jest w stanie powtórzyć we Wrocławiu wynik z rundy zasadniczej (38:52), Stal musi dobić go granicy 40 punktów. Ze zdrowym i dobrze jeżdżącym Woźniakiem ma na to szansę. Z obolałym lub - co gorsza - nieobecnym zawodnikiem może się żegnać z play-off.