Do gigantycznych nagród w Drużynowym Pucharze Świata już się przyzwyczailiśmy. Rok temu Polacy wygrali finał we Wrocławiu i skasowali prawie 200 tysięcy złotych nagrody z FIM (światowa federacja). Istniejące od 2022 rozgrywki DME gwarantują mistrzom premię o połowę mniejszą. Na wysokości zadania stanął jednak PZM. Jest wielka kasa, ale podwyżek nie będzie. Tak władze ligi chcą ograć milionerów Gollob kpił z nagród dla reprezentantów Jeszcze na początku XXI wieku Władysław Gollob, ojciec mistrza świata Tomasza Golloba, mówił, że nasi reprezentanci gonią w zawodach rangi mistrzostw świata i Europy za "ścierwem, które ktoś powiesił na kiju". Faktem jest, że wtedy nagrody za tytuł były symboliczne. Kadrowicze dopłacali do startu. Za własne pieniądze szyli kevlary, kupowali silniki, opłacali noclegi w hotelu i bili się o medale dla kraju. Od ponad dekady jest inaczej. W DPŚ standardem stało się dokładanie przez związek około 100 tysięcy do regulaminowych premii. Teraz identyczną sytuację mamy też w DME. Dzięki temu Polacy zgarnęli w sumie blisko 202 tysiące złotych do podziału. Wyjdzie po około 40-45 tysięcy na głowę, bo w finale pojechało czterech zawodników (Bartosz Zmarzlik, Patryk Dudek, bracia Pawliccy), ale był też rezerwowy Wiktor Przyjemski. I choć nie pojechał, to pewnie coś tam za gotowość startową dostanie. Dotąd tak było. 45 tysięcy złotych za dwie godziny roboty Oczywiście te 45 tysięcy za 2 godziny roboty to dużo, ale wciąż mało, jak zestawi się to z meczem PGE Ekstraligi, gdzie taki Zmarzlik może zarobić grubo ponad 200 tysięcy. W zasadzie każdy topowy zawodnik kasuje przy komplecie punktów 150 tysięcy. Liga zawsze jednak była o wiele lepiej opłacana niż zawody międzynarodowe. To jest swego rodzaju paradoks, ale kiedyś Ole Olsen, były dyrektor Grand Prix, powiedział, że w żużlu zarabia się w lidze, a w imprezach mistrzowskich walczy się o sławę i medale, które potem procentują jeszcze wyższymi kontraktami. Zmarzlik do złota w Grand Prix dopłacił, ale reprezentacja to coś innego Taki Zmarzlik przed rokiem dopłacił do złota w Grand Prix. Z nagród zgarnął około pół miliona, ale jego wydatki związane ze startami w 2023 przekroczyły milion złotych. Do reprezentacyjnych występów Biało-Czerwoni nie muszą jednak dokładać, bo kevlary szyje PZM. Koszty amortyzacji sprzętu też ponosi związek. Do tego dorzuca sowitą premię. Dodajmy, że kadrowicze mogą też liczyć na ekstra bonusy po każdym sezonie. Ostatnio dostają talony na paliwo od Orlenu, sponsora reprezentacji. I to są talony równowartości 10 tysięcy.