Około 20 tysięcy kibiców zasiadło na trybunach Principality Stadium w Cardiff. To żenująca frekwencja jak na drugi największy żużlowy event w kalendarzu. Trybuny były praktycznie puste, magia Cardiff minęła. W tym momencie walijskie Grand Prix utrzymywane w kalendarzu jest na siłę. Jeszcze kilka lat temu Cardiff uważane było za mekkę światowego sportu żużlowego. Teraz jest marnym obrazkiem przedstawionym na ładnym tle. - Zawody na takim torze są świetne, ale w tym momencie Cardiff to przerost formy nad treścią. Próbujemy podkreślać rangę cyklu miejscem rozgrywania eventu, a czegoś już brakuje w Cardiff. To podkreślał sam Bartosz Zmarzlik. Cardiff brzmi pięknie, natomiast pytanie co realnie za tym stoi. Co do zasady jestem zwolennikiem rozgrywania rund Grand Prix (oprócz Stadionu Narodowego w Warszawie) na naturalnych torach. Jest tam wówczas środowisko, które tym sportem żyje. Dla mnie najważniejsze jest to, co się dzieje na torze, jak dla wielu widzów telewizyjnych. Trudno zapełnić stadion, bo Brytyjczycy tego nie zrobią, a Polakom trudno tam pojechać ze względu na finansowy czynnik - mówi w rozmowie z Interią Jacek Frątczak i trudno się z tym zdaniem nie zgodzić. Żużel. Problemy już z logistyką. Stewardzi nie znają topografii stadionu Organizacja cyklu Grand Prix w miejscu, w którym żużla naturalnie nie ma mija się z celem. Nie ma tam żadnej bazy kibiców, a nawet obsługujący event stewardzi nie znają topografii stadionu. Na pytanie gdzie znajdziemy biuro zawodów czy konkretną bramę do wejścia kierowano nas w zupełnie innym kierunku. Podobne problemy mieli kibice, którzy postanowili przylecieć do Cardiff na zawody. - Przeszedłem dookoła cały stadion, jak taki wariat! Szukałem wejścia numer 2 i gdyby nie "pomoc" służby informacyjnej, już dawno siedziałbym na trybunie - mówił zirytowany pan Józef, który wraz z małżonką mieszka w Bristolu i postanowił wybrać się na Grand Prix. Po zawodach również mieliśmy kłopoty, by wejść do parku maszyn, bo jak stwierdzono, media nie mogą tam przebywać. Dopiero po wielu minutach wymiany argumentów i interwencji oficera prasowego cyklu Grand Prix pozwolono nam wykonywać swoją pracę. Oczywiście to nie był koniec "udogodnień", bo kiedy opuszczaliśmy stadion praktycznie cały był już zamknięty, włącznie z wejściem przeznaczonym dla mediów. Uratowali nas Polacy, którzy pracowali na stadionie w Cardiff przy zawodach i dzięki nim udało nam się obiekt opuścić. Nie może zabraknąć wątku konsternacji po rundzie zasadniczej. Kibice na stadionie nie wiedzieli dlaczego Maciej Janowski nie wystąpi w półfinale. Przekazano tylko, że to ze względu na "ranking FIM", a później wybuchł potężny skandal. Także zawodnicy nie za bardzo chcą już w Cardiff gościć. Zgodnie twierdzą, że magia tego miejsca zniknęła. Żużel. Stadion w Cardiff świeci pustkami podczas GP, a na koncerty przychodzą tłumy To nie stadion jest problemem mizernej frekwencji podczas żużlowych Grand Prix, a miejsce rozgrywania zawodów. Na koncerty gwiazd czy mecze rugby oraz piłki nożnej, legendarny obiekt prawie zawsze zapełnia się w całości. Choćby wewnątrz obiektu możemy znaleźć tablicę, z której wyczytać można, że podczas 4-dniowego maratonu koncertowego Edda Sheerana stadion odwiedziło... ponad ćwierć miliona fanów. Nic dziwnego, że podczas innych imprez stadion tętni życiem, bo jest położony w samym centrum Cardiff, w sercu miasta, nieopodal imprezowej dzielnicy. Żużel. Pora na rozstanie z Cardiff Ostatnia runda cyklu Grand Prix w Cardiff dobitnie pokazuje, że pora na rozstanie z tym stadionem. Nie ma tam bazy fanów żużla, którzy choćby w połowie wypełniliby ten stadion. Dużo mówi się o tym, że Manchester wskoczy do kalendarza cyklu Grand Prix i byłby to z pewnością krok w odpowiednim kierunku. - Wywaliłbym Cardiff z Grand Prix. Celowałbym w Manchester jeśli mowa o Wielkiej Brytanii. Tor sprzyja ściganiu. Powinniśmy też kierować wzrok w kierunku Niemców. Tam jest spory rynek, świetna otoczka i zainteresowanie motosportem. Dwie rundy byłyby w Niemczech wskazane, wyłączając Teterow, na którym nic się nie dzieje - komentuje z kolei Jacek Frątczak.