Rok 2022 ma szansę być obwołany kiedyś jako rok końca hipokryzji w polskim żużlu. Chodzi o transfery. Chodzi o kompletną fikcję, która towarzyszyła "czarnemu sportowi" niemal od zawsze, prawie od króla Popiela, a która polegała na tym, że wszyscy udawali, że wierzą, że skład na kolejny sezon kontraktuje się zimą, no, może późną jesienią. Był to powszechny "pic na wodę, fotomontaż", ale mimo że szereg osób, z niżej podpisanym, głośno mówili, że "król jest nagi", mówiąc Andersenem (nie chodzi wszak o żużlowców o tym nazwisku), to ów król czyli transferowy regulamin w speedwayu miał się świetnie. I co z tego, że fikcja poganiała hipokryzję. Teraz Speedway Ekstraliga chce, nauczona ostatnim sezonem, wprowadzić tzw. pre-kontrakty. Ok! Popieram. Rzecz w tym, żeby wykonanie tego pomysłu było poważne, żeby ze świata fikcji (transferowej) nie przejść do świata śmieszności. Sytuacja bowiem, w której zawodnik Iksiński w czerwcu podpisuje sportowe małżeństwo z klubem "X", w lipcu jest już po rozwodzie, rozwiązaniu pre-kontraktu i zawarciu nowego żużlowego małżeństwa z klubem "Y", a we wrześniu ogłasza "Urbi et Orbi", czyli "miastu (Rzymowi) i światu" (choć w Koloseum wyścigów żużlowych nie ma i żałuję, że nie zastąpiły walk gladiatorów), że podpisał już najnowszy pre-kontrakt z klubem "Z" - jest sytuacją nie do zaakceptowania . Proszę nie deszyfrować kryptonimów, bo jakiekolwiek podobieństwa do potencjalnych prawdziwych sytuacji są surowo zabronione! Zresztą wiemy, znając żużlowe życie, że takich sytuacji może być wiele. Zatem, droga centralo - kierunek jest dobry, ale chodzi o nadanie temu wszystkiemu takiego kształtu formalno-prawnego, żeby jeden wirtual nie zastąpił wirtualu poprzedniego. Duże to życzenie czy małe? W sam raz! Cieszę się, że oliwa jest wypuszczana na morze speedwayowej niezgody polsko-angielskiej. Słyszę, że porozumienie między Speedway Ekstraligą a Albionem jest blisko. Warunki owego kompromisu wydają się być dość oczywiste i wymagają tylko dobrej woli obu "Wysokich Umawiający się Stron". Mówiąc krótko : jeźdźcy brytyjscy będą mogli - jak dobrze pójdzie i rozum wygra - jeździć i u siebie na Wyspach i w żużlowym raju czyli w Polsce. No, ale coś za coś, czyli "Angole" musieliby być "flexible", czyli elastycznie reagować odnośnie zmian terminów w polskiej PGE Ekstralidze i się do nich jednak naginać. Jeżeli uregulujemy w sezonie 2023 te dwa obszary: realnych per-kontraktów oraz zgody z "Brytolami", to zrobimy dwa niemałe kroki do rozwoju speedwaya w Polsce - i poza nią. Czarnecki punkt widzenia - Ryszard Czarnecki