Przed sobotnim finałem, w czwartek, rozegrany zostanie jeszcze baraż, który wyłoni czwartego uczestnika decydującego ścigania o złoto. Zdecydowanym faworytem są Australijczycy, szczególnie, że na tor po kontuzji wraca ich kapitan - Chris Holder. Zastąpi on Camerona Woodwarda, który w półfinale zdobył zaledwie jeden punkt. W drużynie "Kangurów" pojadą także: Darcy Ward, Jason Doyle i Troy Batchelor. Najgroźniejszymi przeciwnikami Australijczyków będą Szwedzi. Nie wykorzystali oni atutu własnego toru w półfinale i ulegli, jadącym w rezerwowym składzie, Duńczykom. Słabo zaprezentowali się młody Oliver Berntzon i doświadczony Peter Ljung. Tylko Andreas Jonsson starał się dotrzymać kroku Duńczykom. W barażu pojadą także Czesi i Amerykanie, jednak ich szanse na zwycięstwo są znikome. Awans naszych południowych sąsiadów do czwartkowych zawodów jest już małą niespodzianką. W ekipie USA jeździ co prawda niezniszczalny Greg Hancock, 44-letni wicelider cyklu Grand Prix, ale uzupełniają go młodzi, niedoświadczeni zawodnicy. W finale jest już Polska (jako gospodarz), Wielka Brytania i Duńczycy. "Wyspiarze" w pełni wykorzystali atut własnego toru i w półfinale pewnie pokonali osłabionych Australijczyków. W Bydgoszczy nie powinni być jednak tak groźni. Mają co prawda w swoich szeregach mistrza świata - Taia Woffindena oraz regularnego uczestnika grand Prix - Chrisa Harrisa. Pozostała dwójka, Daniel King i Simon Stead, to jednak mniej znani zawodnicy, którzy występują w rodzimej lidze i raczej tylko dzięki znajomości toru udało im się solidnie punktować w półfinale. Najgroźniejszymi rywalami Polaków wydają się być Duńczycy. W półfinale pojechali oni bez dwóch największych gwiazd - Nielsa Kristiana Iversena i Nickiego Pedersena. W Grand Prix zajmują oni miejsce czwarte i piąte. Pedersen jest też liderem indywidualnych mistrzostw Europy, po zwycięstwach w dwóch pierwszych zawodach. Do tej dwójki dołączy Peter Kildemand - najlepszy zawodnik Włókniarza Częstochowa w tym sezonie i do tego świetnie prezentujący się w IME (jest na trzecim miejscu). Jako czwarty zaprezentuje się Mads Korneliussen. Zawodnik Orła Łódź był najlepiej punktującym Duńczykiem w półfinale. Duńczycy mają więc silny i wyrównany skład, a Polacy znajdują się w lekkim "dołku". Jarosław Hampel przed sezonem zapowiadał, że zdobędzie tytuł mistrza świata. Tymczasem ma problemy sprzętowe i chyba stracił zapał do ścigania. W Ekstralidze ciągle radzi sobie bardzo dobrze, ale w Grand Prix jest dopiero na siódmym miejscu. Krzysztof Kasprzak rozpoczął ten sezon wyśmienicie. Był nawet liderem Grand Prix, ale potem doznał kontuzji. Zerwał więzadła w kolanie i jego starty w tym roku stały pod znakiem zapytania. "Kasper" wrócił do ścigania, ale stracił wielką formę i ciągle doskwiera mu ból w kolanie. W "Biało-czerwonych" barwach pojadą także Piotr Protasiewicz i Janusz Kołodziej. Obaj dobrze prezentują się w lidze. Kołodziej jest też najlepszym z Polaków w IME (w pierwszych zawodach był trzeci), a Protasiewicz osiem lat jeździł w klubie z Bydgoszczy i doskonale zna ten tor. Trener Polaków, Marek Cieślak, pominął w powołaniach Tomasza Golloba. Sam mistrz świata odniósł się do tej sytuacji na swoim blogu: "Nie jestem szybki, nie mam czym jechać, więc powoływanie mnie do kadry na Drużynowy Puchar Świata nie miało sensu". Czy jest to dobra decyzja okaże się w sobotę. Cieślak dostał od Polskiego Związku Motorowego ultimatum - przedłużą mu umowę jeśli zdobędzie złoto. Stawianie warunków trenerowi, który w ciągu siedmiu lat pracy zdobył pięć złotych medali, jest trochę nie na miejscu. Głównie dzięki niemu Polska jest liderem klasyfikacji medalowej DPŚ. "Biało-czerwoni" mają 6 złotych medali w ciągu 13 lat trwania mistrzostw. Trzy pierwsze miejsca mają Duńczycy, po dwa złota Australia i Szwecja. Autor: Grzegorz Zajchowski