Po sobotnich eliminacjach w Vojens "biało-czerwoni" muszą wyciągnąć wnioski, by w barażu i finale zaprezentować się znacznie lepiej. Występ Polaków z pewnością nie należał do nieudanych. Przed zawodami niewielu wierzyło w to, iż nasza drużyna zdoła pokonać Australijczyków. To "Kangury" walczyć miały z gospodarzami o awans, tymczasem dzięki dobrej jeździe Grzegorza Walaska i Krzysztofa Kasprzaka to właśnie podopieczni Marka Cieślaka do połowy zawodów starali się dotrzymać kroku faworytom, a potem zdołali ograć Adamsa, Crumpa i spółkę. Niepokojący jest jednak fakt, iż taka postawa to w głównej mierze zasługa właśnie Walaska i Kasprzaka, bo postawa uczestników cyklu Grand Prix pozostawia wiele do życzenia. Wystarczy zauważyć, że Tomasz Gollob, Jarosław Hampel i Rune Holta razem zdołali uzbierać 20 punktów, podczas, gdy dorobek pozostałej dwójki naszych reprezentantów wyniósł 24 "oczka". Gdzie się podziało doświadczenie i obycie w rywalizacji z najlepszymi, jakie miało stanowić atut polskich liderów wyniesiony z uczestnictwa w cyklu Grand Prix? Na torze nie było go widać, dostrzec za to można było "fruwającego" Holtę, który kilka razy cudem tylko uniknął zderzenia z bandą. Powodem do zmartwienia jest także dyspozycja Tomasza Golloba. O ile Norweg z polskimi papierami i Hampel po przeciętnej pierwszej fazie zawodów, potrafili w końcówce znaleźć odpowiednie przełożenia i poprawić swoje dorobki punktowe, o tyle kompletnie nie umiał zrobić tego kapitan "biało-czerwonych". Prawdziwym szokiem był zaś dla polskich fanów obraz z wyścigu XXIII, kiedy to na ostatnim łuku atakiem przy krawężniku Tomasza Golloba wyprzedził Kauko Nieminen - był to jedyny punkt zdobyty przez Fina w trakcie sobotnich zawodów. Do barażu w Lesznie pozostały jeszcze trzy dni. Już dziś Polacy trenować mają na stadionie, gdzie w czwartek i sobotę rozegrane zostaną decydujące zawody w walce o Drużynowy Puchar Świata. Miejmy nadzieję, że gospodarze staną na wysokości zadania i włączą się w walkę o najwyższe laury. Konrad Chudziński