Już przed rozpoczęciem pierwszej gonitwy wieczoru największymi zwycięzcami okazali się marketingowcy Betard Sparty, którzy sprawili, że pojedynek z beniaminkiem PGE Ekstraligi obejrzał komplet publiczności. Co warto zaznaczyć, z beniaminkiem mierzącym się z ogromnymi kłopotami. Ekipa z Podkarpacia wciąż czeka na decyzję Komisji Orzekającej Ligi i karę za niedawny mecz z ebut.pl Stalą Gorzów. Starcie z obecnymi wicemistrzami kraju zakończyło się ogromnym skandalem, ponieważ zostało przerwane po dziewięciu biegach ze względu na fatalny stan toru. - Złodzieje, złodzieje - krzyczeli wówczas widzowie zgromadzeni na trybunach, a najwięksi agresorzy obrzucili samochody gości kamieniami. Wrocławianie w tym tygodniu martwili się jedynie małymi wybrykami Taia Woffindena. Brytyjczyk parę dni temu został pouczony przez leszczyńską Straż Miejską za to, że wybrał się pitbike’iem na jeden ze skateparków. Więcej pisaliśmy o tym TUTAJ. Nie on był jednak głównym bohaterem początku starcia. Cały Stadion Olimpijski wprost odpłynął w czwartej odsłonie spotkania, gdyż przez trzy i pół okrążenia niedoświadczony Kacper Andrzejewski wiózł za plecami Krzysztofa Kasprzaka. Wicemistrz świata z 2014 roku w końcu się ogarnął. Wręcz przeciwnie nastolatek w kasku niebieskim, który totalnie się pogubił i na ostatnim łuku zanotował groźnie wyglądający upadek. Co za wyścig! Kandydat do biegu sezonu? Tego typu przykrych obrazków nie oglądaliśmy już (prawie) do końca pojedynku. Zabrakło także emocji, ponieważ zgodnie z oczekiwaniami Betard Sparta stopniowo oddalała się od zdecydowanie gorzej dysponowanych przeciwników. Drużyna Dariusza Śledzia właściwie nie miała słabych punktów. Co prawda fatalnie rozpoczęły się zmagania dla Taia Woffindena, ale team Brytyjczyka mając w boksie Ashleya Hollowaya błyskawicznie dokonał odpowiednich korekt i trzykrotny czempion wrócił na odpowiednie tory. Fani w czerwono-żółtych barwach kapitalnie się jednak bawili. Raz, że ich ulubieńcy robili praktycznie co chcieli. Dwa, że obejrzeli mnóstwo kapitalnych pojedynków. Show skradł zwłaszcza bieg dziesiąty i ciągłe tasowanie się na trasie Andrzeja Lebiediewa oraz Piotra Pawlickiego. W tym samym wyścigu Krzysztof Sadurski na moment pokazał plecy Artiomowi Łagucie. Ręce po prostu same składały się do oklasków i nie zdziwimy się jeśli w październiku okaże się, iż będzie to gonitwa sezonu. Na sam koniec niegroźnie z nawierzchnią toru zapoznał się Piotr Pawlicki. Wychowanek Unii Leszno początkowo wystraszył sympatyków gospodarzy, lecz ostatecznie wstał i o własnych siłach wrócił do boksu. Wrocławianie z czystą głową mogą więc teraz świętować na mieście początek weekendu i sukces ukochanej drużyny. BETARD SPARTA WROCŁAW: 62CELLFAST WILKI KROSNO: 28Betard Sparta Wrocław: 629. Tai Woffinden 11+1 (0,3,2*,3,3)10. Daniel Bewley 10+2 (3,2*,3,2*)11. Artiom Łaguta 9+2 (3,2*,1*,3)12. Piotr Pawlicki 10+1 (3,3,2,2*,w)13. Maciej Janowski 14+1 (2*,3,3,3,3)14. Kacper Andrzejewski 1 (1,u,0)15. Bartłomiej Kowalski 7+1 (3,1,1,2*)Cellfast Wilki Krosno: 281. Jason Doyle 8+1 (1*,2,1,0,2,2)2. Piotr Świercz - nie startował3. Vaclav Milik 4+1 (2,1,1*,0,0)4. Krzysztof Kasprzak 6 (2,0,2,1,1)5. Andrzej Lebiediew 7 (1,1,0,3,1,1)6. Krzysztof Sadurski 1 (0,1,0)7. Szymon Bańdur 2 (2,0,0)8. Denis Zieliński 0 (0,0)