To, że Motor Lublin zgarnie w Lesznie minimum 46 punktów było jasne tak naprawdę po dwóch seriach startów. Ci kibice, którzy oglądają żużel raz na jakiś czas mogli nawet pomyśleć, iż zmagania odbywają się na obiekcie przy Alejach Zygmuntowskich. W szeregach gospodarzy sobą nie byli chociażby Janusz Kołodziej czy Jason Doyle, a sama ambicja Piotra Pawlickiego meczu nie wygra. Miejscowi zaczęli budzić się dopiero na półmetku za sprawą Damiana Ratajczaka. Młodzieżowiec Fogo Unii zaliczył chyba najlepsze spotkanie w karierze i zainkasował najważniejszą dwucyfrówkę w obecnie trwającym sezonie. Cały kraj zachwycał się zwłaszcza jego wyjściami spod taśmy. Następnie nastolatek świetnie rozgrywał pierwszy łuk i rywale właściwie tyle go widzieli. Fani gospodarzy za porażkę mogą obwiniać przede wszystkim liderów. O ile Janusz Kołodziej zdołał się ostatecznie obudzić, o tyle Jason Doyle zupełnie nie przypominał mistrza świata z 2017 roku i nie udało mu się nawet przy swoim nazwisku zapisać ani jednej trójki. Takiego problemu nie mieli w Lublinie. Fenomenalnie na początku spisywał się Maksym Drabik, świetny powrót na macierzysty obiekt zaliczył Dominik Kubera, a klasą dla samego siebie był obchodzący urodziny Mikkel Michelsen. Gdy wydawało się, że Motorowi wystarczy już tylko dowożenie ważnych punktów do mety i nie stanie się już nic złego, w trzynastej odsłonie fatalny upadek zanotował wcześniej wspomniany solenizant z Danii. Co prawda gwiazda PGE Ekstraligi zdołała jeszcze wystąpić w powtórce, ale niestety ból okazał się chyba zbyt silny, bo jego nazwisko nie pojawiło się już w obsadzie biegów nominowanych. Kibice piątkowych gości siedzą teraz jak na szpilkach i pomimo okazałego zwycięstwa oczekują na szczegółowe informacje na temat lidera zespołu. Ośmiopunktowa przewaga na pewno jest nie do odrobienia przez leszczynian nawet bez Mikkela Michelsena w składzie Motoru, ale prawdziwe ciężary mogą zrobić się dopiero w półfinale. Na wschodzie liczą więc na to, by skończyło się tylko na strachu i co najwyżej paru drobnych siniakach. Czytaj też:Niebo zapłakało nad Spartą. Mistrz Polski nad przepaścią