Kilka lat temu podczas znanego w Europie turnieju Rene Deddens po trzech seriach prowadził z kompletem punktów. Zaczęły się pytania, czy może nie warto byłoby spróbować ściągnąć go do polskiej ligi. W Cloppenburgu zawsze jadą duże nazwiska, bo to tradycyjny turniej dla tamtejszego klubu. Ostatecznie Deddens we wspomnianych zawodach na koniec trochę "spuchł", pojechał przeciwko tym największym i tam już nie wygrywał. Ale tak czy inaczej pozostawił po sobie kapitalne wrażenie. Zresztą nie był to jedyny raz w jego wykonaniu. Kilka miesięcy temu Deddens w Cloppenburgu zajął drugie miejsce, w pokonanym polu pozostawiając: Jaimona Lidseya (byłego mistrza świata juniorów), Martina Smolinskiego (mistrza świata na długim torze), Keynana Rewa, Madsa Hansena, Noricka Bloedorna, Davida Bellego czy Jakuba Jamroga. Oczywiście na pewno bardzo pomaga mu znajomość specyfiki miejscowego toru (w Cloppenburgu jest bardzo krótki tor, praktycznie okrągły), ale nie można mu odbierać sportowych umiejętności, które kolejny raz pokazał. Pokonywał gwiazdy, a teraz zaszokował. Kończy karierę w wieku 31 lat! Rene Deddens poinformował, że sezon 2024 będzie jego ostatnim w roli czynnego zawodnika. Oczywiście pojedzie w Night of the Fights (turniej w tym roku odbędzie się pod koniec sierpnia), ale najważniejszy dla niego moment będzie w październiku. Wtedy też Deddens chce zorganizować swój turniej pożegnalny. Zawodnik zadeklarował, że pozostanie przy żużlu i będzie się angażował w działalność klubu z Cloppenburga. Rene zapowiedział też, że obsada jego pożegnalnych zawodów będzie naprawdę solidna. Tym samym Niemcy tracą kolejnego zawodnika, co dla tego kraju jest bardzo złą informacją. W zasadzie zostało im raptem kilku, którzy jeżdżą na dobrym lub chociaż średnim poziomie. Deddens swoją obecnością "ratował" listy startowe wielu turniejów niższej rangi, zwłaszcza tych rozgrywanych na północy Niemiec. Często oczywiście je wygrywał, a praktycznie zawsze odgrywał czołowe role. Zapewne w kilku takich w nadchodzącym sezonie raz jeszcze się pojawi.