GKM Grudziądz, w którym Pedersen startuje, już na początku sierpnia zakończył sezon. Ekipa z kujawsko-pomorskiego znowu rozczarowała i skończyła ledwie na siódmym miejscu, nie awansując do fazy play-off. Pedersen w tej kwestii także powinien mieć sobie sporo do zarzucenia, bo bardzo zawodził na wyjazdach. U siebie przeważnie był mocnym punktem GKM-u, ale zdarzało mu się dosłownie olewać spotkania na innych torach, a potem tłumaczyć to trudną nawierzchnią. W związku z końcem rywalizacji GKM-u już w pierwszy weekend sierpnia, Pedersen ma luźniejsze dni pod koniec tygodnia. Zazwyczaj bowiem poświęcał je przecież na starty w Polsce właśnie. Tym razem może sobie pozwolić na leżenie w domu i oglądanie zmagań kolegów z drużyn, które weszły do decydującej fazy rozgrywek. Pedersen pokazał, jak ogląda żużel na trzech urządzeniach jednocześnie. Przegrał batalię o telewizor? Obserwatorzy zwrócili uwagę na to, że główny odbiornik w domu Pedersena jest zajęty i nie ma na nim żużla. Zawodnik musi posiłkować się tabletami i laptopami. Czy zatem partnerka wygrała z nim walkę o telewizor? Kto wie. Pedersen to niesamowity zadzior na torze, ale gdy zdejmuje kask potrafi być zupełnie innym człowiekiem, co zresztą potwierdzi wiele osób, które znają go także z tej strony. Nicki ma dwie twarze, ale nie każdy zna tę drugą. Jako że Pedersen ma teraz znacznie więcej czasu, może skupić się na rozmowach kontraktowych pod kątem przyszłego sezonu. Mówi się, że w GKM-ie miejsca dla niego już nie będzie, bo mimo kilku bardzo dobrych meczów, działacze stracili do niego cierpliwość. Dokąd zatem pójdzie? Na pierwszy plan wysuwa się Falubaz, który - wiele na to wskazuje - będzie beniaminkiem PGE Ekstraligi, desperacko szukającym kogoś punktującego. Pedersen to jednak wciąż jakaś marka.