Co Roland Kovacs trzyma w pokoju? Roland Kovacs to jeden z niewielu jeżdżących obecnie żużlowców węgierskich. Choć ma już 35 lat, nie osiągnął specjalnych sukcesów. Jeździ głównie w ojczyźnie, a także w turniejach organizowanych w krajach położonych w pobliżu jego ojczyzny. I tak oto często można zobaczyć go w słowackiej Żarnowicy, słoweńskim Krsko czy też w miastach czeskich. Rzadko kiedy odgrywa pierwszoplanową rolę, ale nigdy nie jest na końcu stawki. Najważniejsze dla niego jest to, że bawi się żużlem. Ten sport to całe jego życie. Kovacs z motocyklami się nie rozstaje w dosłownym znaczeniu. W mediach społecznościowych umieścił ostatnio relację, na której jest zdjęcie jego pokoju. Jest tam kask oraz kilka innych elementów żużlowego wyposażenia. Co najlepsze, jest tam także... motocykl. Tak, motocykl. Stoi sobie zwyczajnie pod kaloryferem i widocznie nikomu nie przeszkadza. A już na pewno nie przeszkadza samemu Kovacsowi. Jeden to za mało. Wstawi jeszcze drugi! Zapytaliśmy zawodnika o to, skąd pomysł na takie urządzenie domu. - Po prostu mi się podoba. Mam jeszcze drugi motocykl, ale on póki co jest składany i stoi w warsztacie. Gdy będzie gotowy, jego też przyniosę do pokoju - deklaruje węgierski żużlowiec. Trzeba przyznać, że jego koncepcja jest dość nietypowa, bo choć żużlowcy z pewnością uwielbiają swój sprzęt, to mało kto trzyma go w takim miejscu domu. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że Kovacs ma szczęście. Gdyby był żużlowcem klasy światowej, miałby co najmniej z 5-6 motocykli. Gdzie on by je pomieścił, biorąc pod uwagę to, że wszystkie chce mieć w tym jednym pokoju? Z pewnością w takim pomieszczeniu nie dałoby się ruszyć. Kto wie jednak, co w przyszłości przyjdzie mu do głowy. Najważniejsze jest to, że nic przeciwko nie ma rodzina zawodnika. Jak sam powiedział, wszyscy popierają jego pomysł. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata