Z kolei na PGE Ekstraligę i sędziego meczu do spółki z komisarzem toru najeżdżali mocno kibice miejscowych Wilków, którzy po zakończonym przedwcześnie meczu skandowali "złodzieje, złodzieje" w kierunku osób funkcyjnych. Skąd wzięły się problemy z torem? Komisarz toru Michał Wojaczek był na miejscu już w przeddzień meczu od godziny 11:00, by dopilnować należytego przygotowania nawierzchni. - Byłem już o 11:00 w przeddzień meczu na stadionie. Kiedy tam przyjechałem, organizator planował trening. Prace przebiegały zgodnie z załącznikiem do regulaminu - powiedział Wojaczek w programie Rozmowy Interii. Całą rozmowę obejrzycie, klikając <a href="https://sport.interia.pl/zuzel/video,vId,3319547?fbclid=IwAR2gncbI0frVC3bXlk6MFrZdePPKHnh4iFQJwiZiRy277znj1mJS-jUzdb8">TUTAJ</a>. Niestety stan toru był na tyle fatalny, że mecz odwołano po dziewiątym wyścigu. Nawierzchnia zaczęła się rozrywać, na co wpływ miał mieć deszcz, który spadł w sobotę wieczorem. Takie zachowanie nawierzchni wydaje się tym bardziej dziwne, bo w tym samym tygodniu, we wtorek podczas meczu Ekstraligi U-24 nawierzchnia była idealna. - Z tym torem jest jakiś problem. Na pewno nie zarzucę preparowania. Nie byłem tam we wtorek. Gdybym był, może miałbym większą wiedzę - powiedział Wojaczek. Przypomnijmy, że przerwany po dziewięciu wyścigach mecz wygrała Stal Gorzów 28:26. Dostaje groźby od kibiców Po przedwcześnie zakończonym meczu wylał się hejt na Michała Wojaczka. Komisarz toru potwierdził, że groźby i wyzwiska nie dotyczą tylko jego, ale także dotykają jego rodziny. Wojaczek w związku z tym ograniczył dostęp do mediów. - Dostaję groźby. Stałem się ofiarą hejtu. Nie tylko ja, ale też moja rodzina. Nie jest to aż tak skrajne, jak w przypadku Krzysztofa Meyze. Czas pokaże (czy pójdę na policję - dop. red.). Na razie tego nie planuję. To są dyplomatyczne wyzwiska związane z nieudolnością, brakiem doświadczenia, nieumiejętności. Tak bym to nazwał - skomentował Michał Wojaczek. Meyze też się dostało Krzysztof Meyze jest uważany za jednego z najlepszych (jak nie najlepszego) polskich sędziów. W zeszłym sezonie popełnił jednak błąd, wykluczając niczemu niewinnego Patryka Dudka, który był ofiarą ostrego ataku Piotra Pawlickiego. Te wydarzenia miały miejsce podczas meczu Fogo Unia Leszno - For Nature Solutions Apator Toruń. - Popełniłem błąd. Nie wiem, być może zasugerowałem się złą powtórką. Dziś podjąłbym inną decyzję - powiedział Krzysztof Meyze w szczerej rozmowie w serialu "To jest żużel". Wspomniana decyzja okazała się wstępem do niezliczonej liczby gróźb, prób zastraszenia. To początek fali hejtu, z jaką musiał się zmierzyć. - Gdy wracałem do domu mój telefon dosłownie płonął. Otrzymywałem wiadomości od kibiców, w których życzyli mi i mojej rodzinie śmierci. Usuwałem te wiadomości, ale przybywały one w zastraszającym tempie - mówił arbiter. Ten hejt wylewał się na polskiego sędziego oraz jego rodzinę przez długie tygodnie po zakończeniu feralnego spotkania.