Jeszcze 15-20 lat temu kluby tylko przy okazji naprawdę tych największych nazwisk tworzyły wielką marketingową akcję, choć oczywiście nie aż taką, jakie tworzy się teraz. Głośne były transfery Tomasza Golloba do Unii Tarnów czy Piotra Protasiewicza do Zielonej Góry. Zasadniczo jednak nie przywiązywano aż takiej wagi do tego, czy żużlowiec zostanie przedstawiony "z pompą". Obecnie to nie do pomyślenia. Nawet gdy drugoligowy klub ogłasza juniora, robi z tego akcję. Publikuje w mediach społecznościowych zapowiedź, że np. jutro o 12:00 przedstawi nowego zawodnika. Kibicom się to podoba. Najpierw głośno zrobiło się o Stali Gorzów, która w bardzo ciekawy sposób przedstawiła Patricka Hansena. Duńczyk przyszedł do klubu z Arged Malesy, z którą wywalczył awans do PGE Ekstraligi. Jako że 23-latek bardzo dobrze mówi po polsku, postanowiono tę umiejętność wykorzystać marketingowo. Hansen dzwonił do kibiców i mówił, że w sezonie 2022 będzie zawodnikiem Stali. Fani byli wniebowzięci. Sam żużlowiec również bardzo wkręcił się w tę zabawę. Lech Kędziora nauczycielem Jeszcze lepiej rozegrali to w Częstochowie. Lech Kędziora w roli nauczyciela przeprowadzał lekcję dla uczniów, którymi byli juniorzy Włókniarza. Sprawdzając obecność, zauważył że nie ma Jakuba Miśkowiaka. Gdy trener-nauczyciel pisał temat zajęć na tablicy, Miśkowiak ukradkiem wszedł do klasy. Kędziora zapytał go, gdzie był. On na to, że podpisywał kontrakt. Kędziorze aż wypadła kreda z ręki. Całość wyszła bardzo atrakcyjnie. Przy okazji wbito też szpileczkę Bartłomiejowi Kowalskiemu, który w bardzo głośny sposób wykiwał kilka klubów w okresie transferowym. Zrobił sobie zdjęcie w bluzie Stali Gorzów, będąc jeszcze zawodnikiem Włókniarza. - A gdzie jest Kowalski? - zapytał Kędziora swoich "uczniów". - Nie wiem, chyba na wycieczce w Gorzowie - odparł jeden z nich, z trudem ukrywając śmiech. W taki sposób Włókniarz zupełnie niegroźnie dał do zrozumienia, że manewry Kowalskiego nie były do końca uczciwe.