Na skutek upadku w Lublinie, Kołodziej uszkodził swój kevlar. Następnie widzieliśmy go jadącego z... podwiniętym rękawem. Na gołej ręce zaś można było dostrzec efektowny tatuaż. Zawodnik podjął ogromne ryzyko, bo ewentualny upadek w takiej chwili mógłby się zakończyć bardzo źle. Nie udało się niestety ustalić, jakie były powody takiego zachowania Kołodzieja. Z pewnością podwinięty rękaw to zagranie umyślne. Pytanie tylko, czy podarty strój zawodnikowi przeszkadzał czy może (to nie żart) chodziło o efekt wizualny. W dobie bardzo poważnego traktowania wizerunku zawodnika, lepiej jechać z gołą ręką niż z podartym kevlarem. Kolejna część garderoby ściągnięta Dobrze znamy historie ze zdejmowaniem gogli w trakcie biegu. Do takich sytuacji dochodzi najczęściej podczas zawodów rozgrywanych po obfitych opadach deszczu, kiedy tor zamienia się w błotnistą maź. Gdy żużlowiec dostanie taki strzał na gogle, nie ma szans na zdjęcie tzw. zrywki, która czyści okulary. Pozostaje jazda bez ochrony oczu, bardzo ryzykowna zresztą. Do niedawna całkiem spora grupa zawodników umyślnie jeździła także bez tzw. żółwia, czyli ochraniacza szyi. Wada tego sprzętu polega na tym, że krępuje on ruchy i nieco utrudnia np. oglądanie się w trakcie biegu. Gdy jednak zdarzyło się kilka upadków, w których ten właśnie element uratował komuś zdrowie, praktycznie na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy obecnie z niego nie korzystają.