Popularny "Pepe" na Stadionie Olimpijskim wywalczył awans do finału i choć w najważniejszym wyścigu przyjechał na końcu stawki (na ostatnich metrach wyprzedził go Rickardsson), był bardzo zadowolony z uzyskanego wyniku. - Podbudowałem własne ego. Jeśli uda mi się w kolejnych turniejach, w których pojadę z większym luzem, utrzymać formę, to może być z każdym razem tylko lepiej - stwierdził Protasiewicz, który wyjaśnił również powody swojego niepowodzenia w finale GP Europy. - Zachowałem się zbyt łapczywie na starcie. Za bardzo podniosłem przednie koło i straciłem prędkość. Na dodatek na ostatnim okrążeniu popełniłem drobny błąd i Rickardsson perfekcyjnie to wykorzystał - tłumaczył się żużlowiec Apatora, dla którego nie było zaskoczeniem zwycięstwo Bjorne Petersena. - W GP jeżdżą tylko najlepsi, stawka jest tak wyrównana, że sukcesu Bjarne nie można uznać za niespodziankę. <a href="http://sport.interia.pl/gal?galId=4598" class="sport1a">Zobacz galerię z GP Europy we Wrocławiu</a> Rafał Dybiński, Wrocław