- Bez miliona za podpis nie mamy co siadać do stołu - mniej więcej tak Piotr Pawlicki miał skwitować chęć Fogo Unii Leszno do kontraktowych rozmów o jego startach w sezonie 2023. Fogo Unia Leszno już rok temu dała Pawlickiemu podwyżkę Unia, która rok temu podniosła Pawlickiemu stawkę za podpis do 700 tysięcy złotych, tym razem nie była skora do podjęcia tematu. Warto przypomnieć, że ubiegłoroczna podwyżka miała miejsce z uwagi na oferty innych klubów, a nie z powodu jakiegoś wzrostu formy żużlowca. Teraz uznano, że nie ma co dawać więcej zawodnikowi, który systematycznie obniża loty. Owszem, wciąż zdarzają mu się fenomenalne występy, ale jest ich coraz mniej. Poza tym współpraca Unii z Pawlickim od dawna jest bardzo trudna. Dla Unii lepiej było wziąć przechodzącego kryzys formy Bartosza Smektałę niż tkwić w układzie z Pawlickim. Fogo Unia nie chce brać udziału w transferowym szaleństwie Inna sprawa, że działacze Unii już od dawna podkreślają, że oni nie będą brali udziału w finansowym szaleństwie, jakie mamy w PGE Ekstralidze. Klub zagwarantował gwiazdorskie kontrakty dwójce Janusz Kołodziej, Jason Doyle, ale nie zamierza płacić tak wielkich pieniędzy innym zawodnikom. W Lesznie liczą każdą złotówkę i wiedzą, że nie stać ich na milionowe kontrakty z żużlowcami, którzy nie gwarantują średnio 10 punktów na mecz. Dla Betard Sparty milion za podpis, to już nie jest taki problem. Jeden z naszych informatorów twierdzi, że Maciej Janowski czy Tai Woffinden już w tym roku mają umowy na poziomie miliona za podpis i 10 tysięcy za punkt.