Ryszard Kowalski przez lata uważany był za najlepszego tunera świata, który tak zdeklasował resztę, że zawodnicy startujący na innych silnikach mogli zapomnieć mistrzostwie świata. Polak prawdopodobnie nadal jest najlepszy w swoim fachu, ale konkurencja depcze mu po piętach, a klienci od niego odchodzą. Martin Vaculik jest jednym z tych, którzy postanowili zmienić silniki Kowalskiego. Słowak postawił na duńskiego mistrza, Briana Kargera. Reprezentant Stali Gorzów wyraźnie odżył po tej zmianie, a we Wrocławiu zwyciężył rundę Grand Prix bez większych problemów. - Sprawy sprzętowe pozostawię dla siebie - mówi Vaculik zapytany o współpracę z Kargerem, szybko ucinając temat. Widać było, że pytanie go zdenerwowało. O ile wcześniej obszernie i chętnie odpowiadał na wszystkie pytania, to gdy tylko usłyszał o Kargerze nagle zaczął mówić półsłówkami. Żużel. Vaculik wciąż liczy się w walce o medale Jeśli silniki Martina Vaculika wciąż będą się tak dobrze spisywać, Słowak może obronić zdobyty przed rokiem brązowy medal indywidualnych mistrzostw świata. Do podium traci aktualnie 11 punktów. - Zobaczymy co się wydarzy, a podsumować wszystko będziemy mogli dopiero po ostatniej rundzie w Toruniu. Trudno wyrokować, bo każdy może mieć gorszy mecz i zgubić jakieś punkty. Ten sezon nam pokazał, że zdobycze punktowe są wyrównane. Decydują milimetry - powiedział o potencjalnej zdobyczy medalowej. We Wrocławiu Vaculik spisywał się kapitalnie. - Zawsze, gdy się wygrywa to jest dobrze. Całe zawody były pozytywne w moim wykonaniu. W jednym wyścigu nie trafiliśmy z ustawieniem motocykli, ale to wyszło nam na dobre, bo w kolejnych wiedzieliśmy co zmieniać, żeby mieć prędkość. Praktycznie co bieg zmienialiśmy ustawienia i chciałbym za to podziękować moim mechanikom oraz Bjarne Pedersenowi, który doskonale czytał warunki torowe - podsumował swój występ Vaculik. Za tydzień cykl Grand Prix przeniesie się do Rygi. - Przeanalizuję zeszłoroczne zapiski w notesie i postaram się jak najlepiej wypaść - skomentował pytany o łotewski tor. Żużel. Stal Gorzów jedną nogą w półfinale Vaculik nie będzie miał zbyt dużo czasu na świętowanie udanego występu w Grand Prix. Już dziś (1.09) wystąpi w rewanżowym półfinale DMP z Apatorem Toruń, który do spotkania podejdzie bez Emila Sajfutdinowa. - Nie potrzebujemy dodatkowej motywacji, nie jeździmy na żużlu pierwszy rok. Jesteśmy pokornymi sportowcami i chcemy wygrywać. Zrobimy wszystko, by pojechać jak najlepsze spotkanie, ale stąpamy twardo po ziemi - zakończył Vaculik.