O tegorocznym cyklu Grand Prix głośno zrobiło się na kilka miesięcy przed jego rozpoczęciem. Rolę promotora od brytyjskiego BSI przejęło bowiem amerykańskie Discovery. Nowi organizatorzy szybko wzięli się do roboty - odświeżona została między innymi oprawa graficzna, zmagania mogą oglądać telewidzowie w praktycznie każdym kraju świata, a ponadto zwiększono nagrody pieniężne, by zmotywować zawodników do jeszcze ostrzejszej jazdy. Jedyne do czego można się przyczepić, to kalendarz. Aż cztery rundy w Polsce na dziesięć nie wyglądają profesjonalnie, zwłaszcza że mówimy o mistrzostwach świata. Na szczęście biało-czerwoni fani nie zawiedli i gdzie nie pojawił się cykl, tam oglądaliśmy pełne trybuny. Oczywiście najbardziej spektakularne wydarzenie odbyło się na PGE Narodowym w Warszawie. Zawody przy 50-tysięcznej publiczności były istną przyjemnością. To właśnie w stolicy naszego kraju piękną historię napisał Max Fricke. Australijczyk nic sobie z tego nie robił, iż w tym roku rywalizował w eWinner 1. Lidze i pokazał utytułowanym rywalom miejsce w szeregu. Poza triumfem ex-żużlowca Stelmet Falubazu fanów z całego świata pozytywnie zaskoczyło chociażby zwycięstwo Andersa Thomsena w Gorzowie czy dobra postawa Andrzeja Lebiediewa w końcówce sezonu, który na papierze był tylko rezerwowym. Nie brakowało też kontrowersji. Największą bolączką promotorów okazało się przygotowywanie torów. Wstydu najedli się oni zwłaszcza w Cardiff, gdzie tor ułożony przez Ole Olsena i jego ludzi przypominał bardziej szwajcarski ser niż owal przeznaczony dla motocykli bez hamulców. O ile seniorzy jeszcze jako tako sobie poradzili, o tyle dzień później juniorzy przeżywali istne katusze. Zawody trwały około pięciu godzin, a na treningu wstrząsu mózgu doznał faworyt do mistrzostwa - Francis Gusts. Były też i spięcia na torze, czyli coś co kibice kochają najbardziej. Oliwy do ognia dolał zwłaszcza na sam koniec Jason Doyle, którego zacytowaliśmy na wstępie. Chodzi o upadek z biegu siedemnastego i wyłapane za to wykluczenie. Wykluczenie kończące marzenia o awansie do półfinału i sportowym pozostaniu w cyklu. Na szczęście dla Australijczyka, otrzymał on kilka dni później stałą dziką kartę. Polacy ten rok zapamiętają przede wszystkim za sprawą Bartosza Zmarzlika i Macieja Janowskiego. Pierwszy z nich zgarnął hat-tricka i goni największe legendy czarnego sportu. Drugi zaś zdobył wreszcie brązowy medal i ma nadzieję na kontynuację dobrej serii w przyszłorocznych zmaganiach. W 2023 ujrzymy także Patryka Dudka. Paweł Przedpełski niestety pożegnał się z elitą po sezonie startów. Gdzie w Polsce za rok będą ścigać się najlepsi z najlepszych? Potwierdzona została już runda w Warszawie. Ponadto najprawdopodobniej karuzela Grand Prix zawita do Gorzowa, Wrocławia oraz Torunia. W skrócie - nie ma nudy! Oby tylko w kalendarzu pojawiły się nowe lokalizacje poza granicami naszego kraju. Czytaj także:Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczyłWitali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata