Remigiusz Substyk opowiedział WP SF o naciskach na sędziów, o sterowaniu ligą na telefon. Dla wielu ekspertów i kibiców stał się bohaterem, który ujawnił głęboko skrywaną tajemnicę i poruszył bardzo ważny problem. Koledzy przestali z nim rozmawiać Nie wszyscy są jednak zachwyceni. Dawni koledzy sędziowie przestali z Substykiem rozmawiać i wyrzucają do kosza zaproszenia na pożegnalną imprezę byłego arbitra, którego kiedyś nazywali Remikiem, a teraz "Mesjaszem". Denerwuje ich to, że "kreuje się na jedynego sprawiedliwego", choć jego kariera to pasmo wpadek, a jedynego SMS-a z góry dostał przed meczem, gdzie przez półtorej godziny chodził po torze i nie wiedział, co zrobić. W końcu ktoś zwrócił mu uwagę, żeby rozpoczął mecz lub go odwołał, bo obrazki, które lecą w telewizji to antyreklama dyscypliny. O Substyku w żużlowej centrali mówią, że jego spowiedź w mediach, to dowód na frustrację człowieka, który kilka lat temu był na szczycie, a teraz upadł na samo dno. Jeszcze 3 lata temu sędziował mecze PGE Ekstraligi, najlepszej żużlowej ligi na świecie, ale w tym roku został odsunięty po meczu 1 Ligi, karze się nie poddał, i przestał być zapraszany. W PZM nikt jednak po nim nie płacze. Nie poznał dziewczyny Był sierpień 2020. Mecz Wolfe Wittstock - OK Bedmet Kolejarz Opole. W składzie gospodarzy została wpisana Celina Liebmann. Na tor nie wyjechała ani razu, była zmieniana przez innych zawodników. Do protokołu wpisał ją Substyk, który był wtedy arbitrem tamtego spotkania. Liebmann napisała wówczas w mediach społecznościowych, że zdziwiła się, kiedy w internecie sprawdzała wynik meczu Wolfe z Kolejarzem i zobaczyła swoje nazwisko. Dodała, że jej nie było, że klub umieścił ją w składzie poza jej plecami, a ona startowała w zawodach w Dohren. Żeby zawodnik mógł zostać wpisany do protokołu, to musi przyjść do sędziego i pokazać mu swoje papiery. Substyk wpisał Liebmann, bo jak potem tłumaczył przełożonym: "Celina wygląda, jak chłopak, a ktoś przyszedł z jej papierami, więc ją wpisał". Tylko dlatego nie został zawieszony. Koledzy Substyka mówią jednak, że głupszego tłumaczenia nie słyszeli. Wtedy w parku maszyn nie było ani busa, ani motocykli Liebmann. - Poza tym jeśli miał wątpliwości, to mógł zapytać gości. Substyk nie spytał i w zawodach brał udział żużlowiec-widmo. Inna sprawa, że gdyby wtedy sędzia zachował się prawidłowo, to Wolfe powinno zostać ukarane walkowerem. Brak Liebmann oznaczał bowiem, że nie mieli zawodnika na pozycji U24, co jest wymagane. Na wyjazdach do Niemiec nieźle zarabiał Swoją drogą, to wyjazdy do Niemiec stały się w pewnym okresie specjalnością sędziego. Wtedy już nie prowadził meczów Ekstraligi, ale nie narzekał, bo delegacje do Wittstock i Landshut sprawiały, że na jego konto wpadały duże pieniądze. Kiedy inni sędziowie zaczęli się skarżyć, że tylko Substyk dostaje najlepiej opłacane wyjazdy, to powiedział, żeby "kupili sobie pampersy". Upadek Substyka nastąpił jednak dwa tygodnie przed aferą z Liebmann, po meczu GKM Grudziądz ze Stalą Gorzów, który arbiter przerwał po 9 biegu. Wtedy absurd gonił absurd. Sędzia stracił kontrolę nad tym co się dzieje. Podejmował złe decyzje. Pozwolił sobie na to, żeby zrugał jeden z miejscowych działaczy. Najgorsze było jednak to, że kibice zobaczyli w telewizji antyreklamę żużla. To wtedy Substyk dostał SMS-a, o którym opowiadał w wywiadzie, ale nie chciał zdradzić, kto go napisał, ani jaka była treść. Nam udało się ustalić, że zwyczajnie zwrócono Substykowi uwagę, żeby wreszcie zaczął rządzić i zdecydował: jechać dalej, czy kończyć. Prezes klubu napisał o "drukarni" Prezes klubu napisał o "drukarni" Stal napisała po tamtym meczu protest, a jej prezes Marek Grzyb pisał o "drukarni". Substyk został błyskawicznie zawieszony i odsunięty od prowadzenia prestiżowych zawodów Złotego Kasku. Po tamtym spotkaniu jego kariera praktycznie legła w gruzach. Jeździł już tylko na spotkania niższej ligi. Grudziądz zasadniczo był dla Substyka niezwykle pechowy. Bywał gościem działaczy na loży VIP, co niejednokrotnie mu wytykano. Zwracano uwagę, że łamie zasady etyki, bo nie można jednego dnia być u kogoś VIP-em, a następne obiektywnie prowadzić mecz z udziałem tej drużyny. W Grudziądzu zdarzyło mu się przerwać przed nominowanymi spotkanie z Apatorem, za co był krytykowany. Także tam dostał uwagę za palenie papierosa, co zostało zresztą uwiecznione i zaszkodziło wizerunkowi Ekstraligi. Przełożeni długo mieli cierpliwość do Substyka. Ekstraligę prowadził przez 9 lat, choć zdarzyło mu się przerwać bieg po trzech, zamiast po czterech okrążeniach. W 2016 prowadził nawet finał PGE Ekstraligi. Teraz jest w związku persona non grata, a koledzy, który kilka dni temu zapowiedzieli udział w jego pożegnalnej imprezie, teraz wyrzucają zaproszenia do kosza.