W niedzielę żużlowcy Startu Gniezno mieli rozegrać drugoligowy mecz na Ukrainie z zespołem Speedway Równe. W trakcie podróży, 40 kilometrów za polsko-ukraińską granicą w Dorohusku, bus wiozący wszystkie 11 motocykli zawodników doszczętnie spłonął. W ciągu kilku minut żużlowcy stracili cały swój sprzęt. Klub szacuje straty na ok. pół miliona złotych. Przyszłość drużyny, która obecnie jest liderem drugoligowych rozgrywek, stanęła pod dużym znakiem zapytania. Na wieść o dramatu gnieźnian, inni żużlowcy oraz kluby, a także osoby prywatne starają się pomóc. Finansowe wsparcie zadeklarował m.in. prezydent Gniezna. Pomoc zaoferowała również Główna Komisja Sportu Żużlowego, prowadząca drugoligowe rozgrywki. "Mam trzy propozycje pomocy dla Startu. Jedna z nich to wsparcie finansowe, a dwie inne musimy przedyskutować z pozostałymi klubami. Czekam na pełną dokumentację z tego zdarzenia, bo wszystkie informacje czerpię na razie z mediów" - powiedział Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ. Klub z Gniezna w pierwszej kolejności zwrócił się o przełożenie zaplanowanego na 6 lipca spotkania z Orłem Łódź. "Nie ma możliwości, żebyśmy rozegrali ten mecz, bo zawodnicy w tej chwili nie mają nic - strojów, kasków o motocyklach nie wspominając" - przyznał Arkadiusz Rusiecki, rzecznik prasowy Startu. Rusiecki podkreślił, że odbudowa zaplecza sprzętowego to proces nie tylko kosztowny, ale również czasochłonny. "Ze sprzętem żużlowym nie jest tak, że wchodzi się do sklepu i bierze się go z półki. Tutaj wszystko się zamawia, silniki trzeba stuningować. Cały ten sprzęt potem dopasować. Dawid Cieślewicz (jeden z liderów Startu - przyp. red.) swoje motocykle dopasowywał przez trzy sezony. W ciągu kilku tygodni ciężko jest odbudować cały warsztat sprzętowy" - dodał. Władze Startu są bardzo podbudowane solidarnością środowiska żużlowego nie tylko w Polsce. "Chciałbym wszystkim tym, którzy nam pomogli czy deklarują pomoc ogromnie podziękować. Start nie spłonął na Ukrainie i zrobimy wszystko, by odbudować klub. Dołożymy wszelkich starań by powalczyć o awans do pierwszej ligi. Jeśli jednak się nie uda, nie będziemy mieli do siebie pretensji" - dodał Rusiecki. W niedzielę w Gnieźnie odbędzie się pierwszy turniej "O Koronę Bolesława Chrobrego - Pierwszego Króla Polski", którego organizacja w pewnym momencie stanęła pod znakiem zapytania. "Uznaliśmy, że turniej musi się odbyć. Przygotowywaliśmy się do niego od dłuższego czasu, będzie miał on nietypową formułę połączoną z aspektami historycznymi. To pierwszy od ośmiu lat indywidualny turniej w Gnieźnie. Miało to być żużlowe święto, ale po tej tragedii niestety nim nie będzie" - wyjaśnił Rusiecki.