- Krzysztof to nasz wierny kibic, który z całą pewnością oddaje serce za drużynę. Nie inaczej było podczas meczu w Toruniu. Sportową złość i smutek Krzyśka uchwyciły telewizyjne kamery, a my od razu postanowiliśmy, że pierwszym krokiem do poprawy nastroju naszego głównego bohatera będzie karnet na nowy sezon - napisał Włókniarz w mediach społecznościowych, dodając zdjęcie wspomnianego kibica wraz z prezesem Michałem Świącikiem. Na twarzy fana rysuje się uśmiech, choć karnet udało mu się "zdobyć" dzięki zupełnie innym emocjom. Bardzo przeżył porażkę w Toruniu. Zdawał sobie sprawę, że jej rozmiary mogą zabrać Włókniarzowi szansę na medal. I tak też się później stało. Warto zauważyć, że niestety widok smutnych kibiców to rzecz dość często spotykana na stadionach żużlowych, ale zdecydowanie rzadziej widzimy smutnych zawodników, co też dostrzegło wielu komentujących zachowanie kibica. Często jest tak, że żużlowiec przyjeżdża, zrobi swoje (zespół wygra lub przegra, wszystko jedno), on weźmie kasę i tyle go widzieli. A kibice wielokrotnie przeżywają porażki jeszcze kilka dni po meczu. Zawodnika generalnie najczęściej interesuje to, ile zarobi za zdobyte punkty. Wynik drużynowy liczy się tylko oficjalnie. Choć rzecz jasna, nie dla każdego. Włókniarz znów rozczarował. Będą zmiany Wierny kibic za rok zapewne będzie znów regularnie chodził na mecze swojej drużyny, która jednak ulegnie pewnej przebudowie, bo tegoroczne rozgrywki zakończyły się porażką. Tak bowiem należy traktować czwarte miejsce zespołu, który złożony jest z naprawdę potężnych nazwisk, z Madsenem, Michelsenem, Woryną na czele. Najbardziej w przekroju całego sezonu zawiódł chyba jednak Jakub Miśkowiak, którego najpewniej za rok pojedzie w Stali Gorzów. Włókniarz rozgląda się za nowym U-24, a jednym z mocnych kandydatów jest na przykład Mads Hansen. Prezesa Świącika martwi też zapewne postawa Kacpra Woryny, który po bardzo udanym ubiegłorocznym sezonie, w tym już zgasł i w zasadzie jeździł coraz gorzej. Do tego przytrafiało mu się mnóstwo upadków. Woryna rok temu współpracował z Rafałem Lewickim, którego teraz już w jego boksie zabrakło. Czy to był kluczowy powód? Być może, ale widać było u Kacpra więcej mankamentów. Bez mocnego Woryny nie da się skutecznie powalczyć o złoto, na które w Częstochowie czekają już 20 lat.