3 kwietnia 2023 Matej Zagar kończy 40. lat. Kiedy próbujemy porozmawiać z jednym z działaczy na jego temat, to odmawia. - Nie chcę mu psuć urodzin - ucina temat, bo też Słoweniec to jedna z bardziej kontrowersyjnych postaci. Jedni mówią, że zyskuje przy bliższym poznaniu. Drudzy opowiadają o jego gorącej głowie i południowej krwi płynącej w żyłach. Sprawa z mechanikiem skończyła się w sądzie W 2015 roku cała Polska widziała, jak Zagar uderzył swojego mechanika w trakcie gorzowskiej rundy Grand Prix. - Zachowałeś się jak ostatni cham - napisał wówczas na Facebooku Przemysław Kłos, mechanik Chrisa Holdera. Mechanik Zagara nie zostawił sprawy i pozwał pracodawcę o naruszenie dóbr osobistych oraz nietykalności i godności osobistej. Proces zakończył się ugodą. Panowie podali sobie ręce. Zagar zapłacił byłemu mechanikowi 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Przeprosił go, tłumacząc, że jego zachowanie było spowodowane stresem po biegu. Uderzenie miało być odruchem bezwarunkowym zawodnika, który był obolały po kraksie. Na działaczach z Gorzowa tamte scenki w Grand Prix nie zrobiły wrażenia. Oni przerabiali to na co dzień. W Stali mieli taką długą listę spraw, które trzeba było zamiatać pod dywan. Większość była związana właśnie z Zagarem, który miał na pieńku zwłaszcza z dziennikarzami. Gonił ich, popychał, nazywał kłamczuchami i nie tylko. Niektóre akcje Zagara przeszły do legendy. Kto nie pamięta słynnej awantury z Nickim Pedersenem, którą Słoweniec skwitował stwierdzeniem: "Mam dość tego kutxxx" i dostał brawa, bo opinia publiczna była po jego stronie. Wtedy tak, bo inaczej to wyglądało, gdy po karambolu z Jasonem Doylem ten ostatni trafił z przebitym płucem do szpitala. Gdy leżał podłączony do aparatury, Zagar został zapytany przez dziennikarza Canal+ o karambol z Doylem i kompletnie się nie popisał. - Najlepsze życzenia dla mojego syna Felixa, który ma dzisiaj urodziny. Tyle mam do powiedzenia na ten temat. Dwie twarze Zagara. Potrafi być czarujący Zagar ma dwie twarze. Kiedy nie ma zawodów, to potrafi być czarujący. Jacek Gumowski, były pracownik Stali, mówił o nim: - Modny człowiek, który zawsze nosił ciekawe modele butów. A poza tym to przystojniak, który przyciąga uwagę płci pięknej. Zdaniem Michała Świącika, prezesa Włókniarza Częstochowa, Zagar to interesujący rozmówca. Kiedyś działacz opowiadał nam, że jadąc przez Słowenię, zawsze ma czas, żeby wstąpić do Zagara na kawę. Słoweniec to nie tylko żużlowiec, ale i komandos i najlepsza żywa reklama tamtejszej armii. Co rok media społecznościowe obiegały zdjęcia ze szkoleń, w których brał udział. Na jednej z fotografii siedzi w pojeździe opancerzonym, na innej stoi z karabinem w środku lasu. Koledzy z toru mówią o nim "Rambo". Gollob myślał, że sobie z niego żartuje Do żużla trafił za sprawą naszego mistrza Tomasza Golloba. - Kiedyś jechaliśmy mecz w Szwecji. Po zakończeniu poszedłem do niego i poprosiłem, żeby dał mi swoją czapeczkę i się na niej podpisał. Myślał, że sobie żartuję, ale wyjaśniłem Tomkowi, że jest moim idolem. Nawet mu powiedziałem, że chciałbym z nim jeździć w jednym zespole i za rok trafiłem do Stali Gorzów, gdzie był Gollob - opowiadał Zagar w programie nSport+. Trzeba napisać, że Zagar musiał wykazać wiele samozaparcia, żeby dostać się do czołówki i przez wiele lat utrzymać się na topie. Jest wysoki, co za tym idzie ciężki, a to nie pomaga w jeździe na żużlu, gdzie bardziej sprawdzają się niscy i lżejsi zawodnicy. Zagar zresztą kiedyś poskarżył się przed kamerami, że ma z tym problem. Mówił, że jest za ciężki i za duży na żużel. Jednak do sezonu 2020 włącznie Zagar był ważną postacią żużlowej Ekstraligi. Wszystko zaczęło się sypać w 2021 roku, po przenosinach do Falubazu Zielona Góra. Spadł z tym klubem do pierwszej ligi, potem trafił do jeżdżącej na zapleczu Ekstraligi Abramczyk Polonii Bydgoszcz, a teraz nie ma pracy. Podobno dzwoni po klubach i szuka. W ciemno można założyć, że ktoś się skusi, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, czy tego 40-latka stać jeszcze na jakiś zryw.