Przed ostatnim spotkaniem decydującym o losach ZKŻ i Intaru Piotr Protasiewicz zaleca maksymalną koncentrację. "Najważniejsze, że wygraliśmy. Uważam jednak, że za wcześnie, by mówić, iż już jesteśmy w ekstralidze, że już możemy się czuć zwycięzcami. Za dużo widziałem w żużlu, by tak stwierdzić. Na szczęście mamy ten komfort w postaci zapasu kilku punktów i decydujący mecz na własnym torze. Walka trwa jednak nadal i musimy skoncentrować się jeszcze na rewanżu" - mówi Piotr Protasiewicz na łamach swojego serwisu internetowego. Pepe nie kryje zadowolenia ze zdobyczy, jaka padła jego udziałem w Ostrowie. To właśnie Protasiewicz był obok Walaska najsilniejszym punktem zielonogórskiej ekipy. Na jego koncie znalazło się 11 punktów, a szansę na jeszcze pokaźniejszą zdobycz odebrał defekt w ostatniej odsłonie dnia. "Ta awaria przesłania mi trochę radość z wygranej. Coś zastukało w silniku i motocykl stanął. Martwi mnie to, bo przejechałem na tym silniku cztery biegi, wrócił do mnie z remontu prosto od mechanika i już nie działa. Coś trzeba z tym zrobić" - mówi Protasiewicz na łamach swojej strony. Zielonogórzanie, którzy niedawno uporali się w meczach o VII miejsce w Ekstralidze z Polonią Bydgoszcz, są na najlepszej drodze do tego, by w 2008 roku również walczyć z najlepszymi o tytuł drużynowych mistrzów Polski. Już w tym sezonie pokazali, że stać ich na wiele. Po słabym początku rozgrywek zdołali odnaleźć formę i pokusić się o kilka niespodzianek. Jeżeli wygrają rewanż z Intarem Ostrów, a zimą nieco wzmocnią ekipę, w kolejnym roku mogą włączyć się do rywalizacji o medalowe pozycje. Konrad Chudziński