Obie drużyny spisują się w tym roku poniżej oczekiwań, ale należy je ocenić w zupełnie inny sposób. Apator zawodzi, mimo że ma w składzie gwiazdy, żużlowców światowego formatu, którzy po prostu nie jadą. Unia też takich ma, ale dopadła ją w tym roku tak potworna fala kontuzji, że w zasadzie nie ma kim jechać. Urazy leczą wszyscy czołowi zawodnicy zespołu. Z podstawowych seniorów zostali Lidsey i Smektała. W piątek jednak najlepiej do składu wróci lider drużyny, czyli Janusz Kołodziej który od upadku spowodowanego przez Oskara Palucha nie czuł się najlepiej, miał problem z żebrami. Wygląda jednak na to, że już wszystko jest w porządku. Zdrowego Kołodzieja potrzebuje nie tylko jego Unia, ale też polska reprezentacja. We Wrocławiu za miesiąc mamy walczyć o złoto w DPŚ, a Kołodziej jest jednym z faworytów do miejsca w zespole. Apator musi. Unia może Biorąc pod uwagę sytuację w tabeli i nadchodzące mecze, obie ekipy chyba na ten moment mają różne cele. Apator chce i musi wygrać za trzy, by liczyć się w walce o awans do fazy play-off. Unia przede wszystkim teraz broni swojego ligowego bytu. W Toruniu będzie skazana na porażkę, ale ewentualny sukces sprawi miłą niespodziankę. Raczej jednak trudno w to uwierzyć, nawet przy występie wspomnianego Kołodzieja. Dodajmy, że Apator też pojedzie osłabiony, ale nieporównywalnie mniej niż jego rywal. Podczas jednego z treningów Wiktor Lampart złamał rękę i czeka go przerwa w startach. Zastąpi go młody Duńczyk, Nicolai Heiselberg, po którym raczej zbyt wiele spodziewać się nie można. Prawda jest taka, że Lampart jednak również niczego specjalnego nie pokazywał, więc jego strata wcale nie musi być bolesna.