Jerzy Szczakiel to postać fundamentalna w historii polskiego żużla. To dzięki niemu po raz pierwszy moglibyśmy świętował mistrzostwo świata rodaka. Na kolejny taki sukces musieliśmy czekać 37 lat. Wówczas - w 2010 roku - ten wyczyn powtórzył Tomasz Gollob. Jerzy Szczakiel. Mistrz świata, w którego nikt nie wierzył Jerzy Szczakiel urodził się w Grudzicach pod Opolem w 1949 roku. Z miejscowym kolejarzem związany był od początku do końca swojej kariery. Na krajowym podwórku należał do ścisłej czołówki, choć sukces, jaki osiągnął kilkanaście lat później z pewnością przerósł jego oczekiwania. Zanim jednak stał się pierwszym polskim mistrzem świata, po drodze zanotował kilka innych sukcesów. W 1971 roku, jednym z najlepszych w swojej karierze, zdobył srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Polski. Co ciekawe, było to jego największe osiągnięcie w tych zawodach, bo złota na krajowym podwórku nigdy nie wywalczył. W tym samym roku wspólnie z reprezentacją sięgnął również po mistrzostwo świata w parach. Szczakiel najmocniej zapamiętał jednak rok 1973, dzięki któremu zapewnił sobie historyczną nieśmiertelność. W pamiętnym finale Indywidualnych Mistrzostw Świata na Stadionie Śląskim sprawił olbrzymiego psikusa. Przed zawodami nikt na niego nie stawiał. Wielkim faworytem turnieju był legendarny Ivan Mauger. Jednak co, wydarzyło się w trakcie tej imprezy przerosło oczekiwania wszystkich. - Tamten finał był wielką sensacją, a przede wszystkim zaskoczeniem. Szczakiel dokonał rzeczy wydawać by się mogło niewiarygodnej. Pokonał przecież wielkiego mistrza Ivana Maugera - wspominał w rozmowie z Interią Adam Jaźwiecki, znany żużlowy dziennikarz. - Imponował atomowymi startami. Niektórzy twierdzili nawet, że puszczał sprzęgło równo z taśmą. O wszystkim decydował bieg dodatkowy. W nim pod taśmą ustawili się Szczakiel i Mauger. Wygrał Polak, a pod adresem sędziego posypały się gromy. Wszystko przez szybkie puszczenie taśmy startowej. Zdaniem niektórych za szybkie, przez co Nowozelandczyk przespał start i musiał zadowolić się srebrem. Jerzy Szczakiel takiego sukcesu już nigdy nie powtórzył Wydawać by się mogło, że świeżo upieczony mistrz pójdzie za ciosem i na stałe zagości w światowej czołówce. Tak jednak nie było, bo po pamiętnym 1973 roku Szczakiel jakichś spektakularnych sukcesów już nie odnosił. W 1974 roku zdobył brąz z reprezentacją w Drużynowych Mistrzostwach Świata. Pięć lat później zakończył karierę. Szczakiel w Opolu stał się żywą legendą. Doczekał się nawet własnego ronda. Zmarł 1 września 2020 roku. Do końca sercem pozostał z ukochanym Kolejarzem Opole. Zobacz również: Rosjanin nie będzie Polakiem! Poczeka aż 3 lata