Jacob DeRosier jest pierwszą osobą na liczącej blisko 400 nazwisk liście ofiar śmiertelnych żużla. Urodzony we wschodnim Quebecu francuski Kanadyjczyk zaczynał w wieku 14 lat od ścigania na maszynach typu tandem, gdzie on był kimś w rodzaju sternika. Kolega za jego plecami siedział na czymś, co bardziej przypominało rower niż motocykl, a on jechał na maszynie z silnikiem, która stanowiła napęd. Derosier pod koniec kariery był wrakiem człowieka Potem była przesiadka na normalny motocykl, ale to i tak nie był żużel, jaki znamy obecnie. DeRosier ścigał się na torach przypominających welodrom. To były zawody mrożące krew w żyłach, a widzowie ryzykowali równie mocno, jak zawodnicy. Wyrzucane siłą odśrodkową motocykle lądowały często na trybunach. Liche zabezpieczenia z desek nie chroniły przed niczym. Oczywiście najbardziej ryzykowali sami żużlowcy. Pod strojem nie mieli żadnych ochraniaczy, co w połączeniu z dużymi prędkościami (dochodzącymi nawet do 140 kilometrów na godzinę) sprawiało, że ściganie się było igraniem ze śmiercią. DeRosier pod koniec kariery był wrakiem człowieka. Na jego ciele nie było choćby centymetra nienaruszonej skóry. Każdy fragment jego ciała był posiniaczony, przecięty lub oparzony. Połamał wiele kości, miał nawet ubytki w żebrach. Z każdym rokiem jego dokumentacja medyczna rosła, aż w końcu zaczęła przypominać grubą, opasłą księgę. Bił rekordy prędkości, stał się wielką gwiazdą Jednak coś za coś. Upadki i obrażenia były skutkiem ubocznym pełnej sukcesów kariery. DeRosier bił rekordy prędkości, wygrał 900 wyścigów w ciągu kilku lat. Wieści o jego sławie dotarły do Wielkiej Brytanii. Kiedy tam przyjechał, to traktowano go jak gwiazdę. Wokół niego zawsze był jakiś mniejszy lub większy tłum. Interesowali się nim kibice i media. Nie udało mu się wygrać prestiżowego wyścigu Isle of Man. Wszystko przez to, że po wypadku przyjął pomoc z zewnątrz i za to został zdyskwalifikowany. Dzień później wygrał jednak kilka sprintów na wąskiej i zakrzywionej Douglas Promenade. Mimo silnego wiatru i śliskiej nawierzchni pędził z prędkością 120 kilometrów na godzinę, co zrobiło olbrzymie wrażenie. Derosier jechał na motocyklu o numerze 21, z silnikiem o pojemności 1000cm3. Na tej maszynie pobił wszystkie rekordy w Ameryce. Wygrał wyścig, którego stawką było 130 funtów A potem był jeszcze wyścig Best-of-Three z Charliem Collierem, który podobnie jak on został zdyskwalifikowany w Isle of Man. Stawką wygranej było 130 funtów. Na tamten czas, to były olbrzymie pieniądze. Pierwszy wyścig na Brooklands Track pod Londynem wygrał DeRosier. W drugim stracił oponę, więc górą był Collier. I tak jednak zadziwił kibiców, bo przejechał linię mety na gołej, stalowej feldze. W trzecim Collier prowadził, ale poluzował mu się przewód świecy zapłonowej, więc kasa trafiła do kieszeni DeRosiera. Przed opuszczeniem Anglii pobił on wszystkie rekordy prędkości. Derosier od początku był jeźdźcem fabrycznym producenta motocykli Indian. Kiedy jednak nie dostał jednej z nowych ośmiuzaworówek odszedł do zespołu Excelsior. Kolega z zespołu Joe Wolters zaczął bić jego rekordy, a prasa zaczęła pisać o nim eks-mistrz. Jego nazwisko wciąż jednak budziło emocje. W końcu był tym, dzięki któremu o wyścigach motocyklowych zaczęto pisać, porównując je do walk gladiatorów i określając mianem tych, które sprawiają, że "krew szybciej buzuje w żyłach". Motocykle ciągnęły ich ciała po torze Promotorzy wykorzystali sławę DeRosiera i fakt, że nie przepada, z wzajemnością, za Charlesem Balke (DeRosier czuł się najpewniej zagrożony przez młodego, odnoszącego błyskawiczne sukcesy wilczka), do tego, by tych dwóch skonfrontować ze sobą na torze. Kiedy starli się na LA Stadium, najszybszym torze w Stanach, tłum był wniebowzięty, bo żaden z nich nie odpuszczał nawet o centymetr. Panowie co rusz na siebie wpadali, odpychali się łokciami, a publiczność szalała. Balke miał w głowie to, że DeRosier napisał na niego skargę do Oscara Hedstroma, dyrektora fabryki Indian, po której został zdyskwalifikowany. To musiało się źle skończyć. Balke zwany "Nieustraszonym" (przydomek nadała mu żona Edith) jadąc na dużej prędkości, popełnił błąd, jakim było dotknięcie nawierzchni pedałem motocykla. Stracił nad nim kontrolę, wpadł w poślizg, a jego maszyna szczepiła się z tą od rywala. Obaj nagle uderzyli w twardą nawierzchnię, a potem motocykle ciągnęły ciała zawodników po torze przez około 150 metrów. Widok był makabryczny. Bardziej ucierpiał DeRosier, który złamał kość udową w trzech miejscach. Lekarze wykonali operację, która niosła za sobą ryzyko śmierci, a DeRosier przez chwilę miał nadzieję, że może uda mu się wrócić. Po kilku miesiącach znowu trafił na stół, bo wdała się infekcja. Na leczenie wydał wszystkie oszczędności. Wciąż jednak było źle, potrzebna była trzecia operacja. Nic nie poszło jednak tak, jak miało pójść. DeRosier zmarł w lutym 1913 roku, w wieku 33 lat, w szpitalu w Springfield na odmę płuc. Balke zmarł dwa lata później, kiedy w trakcie treningu w Chicago uderzył w walec drogowy stojący na torze, łamiąc kręgosłup. Czytaj także: Umierał na oczach trenera i kolegów. Wyjawia co się z nim działo