Oskar Fajfer i Oskar Paluch wystawili na licytację klubowe kevlary ebut.pl Stali Gorzów, w których występowali w sezonie 2024. - Oddają garderobę, by zebrać kasę na swoje wynagrodzenia. Żenująca akcja - zauważyli kibice, dodając, że teraz już tylko brakuje tego, żeby Anders Thomsen dał na licytację slipy, w których świętował wygraną w Grand Prix Gorzowa w 2022. Klub zamroził miliony złotych, gwiazdy zrozpaczone. Zwodzili ich miesiącami "To komedia. Robią porządek w szafie" Thomsen slipów nie dał, ale podobnie, jak Fajfer z Paluchem dołożył swój kevlar. - To komedia, ja tego nie kupuję - mówi były prezes Stali Jerzy Synowiec. - Jak chcą pomóc, to powinni się zrzec części wynagrodzenia, a nie robić porządek w szafie - dodaje były żużlowiec Jan Krzystyniak. Żeby było jeszcze śmieszniej, to za te kevlary zawodnicy zapłacili tylko połowę ceny, bo resztę wyłożył klub. Od jednego z działaczy słyszymy, że tak w ogóle, to stroje, w których jeżdżą zawodnicy, powinny po sezonie wrócić do klubu. - Czyli dali coś, co tylko w połowie należy do nich. Brawo - komentuje Synowiec. "Jak klub padnie, nie dostaniecie ani złotówki", przestrzega ekspert - Zawsze broniłem zawodników, jak wyszarpywali kolejne miliony. Sam byłem żużlowcem z tą różnicą, że ja przez cały rok zarabiałem tyle, co oni teraz w jeden wieczór. Nie ma jednak we mnie zazdrości. Dlatego powiem: panowie bierzcie, jak najwięcej, ale jak chcecie pomóc, to nie w ten sposób, bo to jest śmieszne. Dogadajcie się, darujcie Stali część wynagrodzenia. Zresztą, jak klub padnie, to nie dostaniecie ani złotówki - zauważa Krzystyniak. Synowiec mówi, że to darowanie Stali części wynagrodzenia powinno być naturalnym rozwiązaniem, bo jego zdaniem zawodnicy są po części winni obecnej sytuacji. - Jasne, że przede wszystkim winni długów są prezesi, bo obiecują kasę, której nie mają. Jednak zawodnicy dokładają swoje, bo cisną prezesów za gardło tak, że kluby aż piszczą. To jest zrzutka na nowe auto dla gwiazdy Stali - Trzeba powiedzieć wprost, że ta cała licytacja, to jest kabaret - nie ma wątpliwości Krzystyniak. - Ja w ogóle zachodzę w głowę, jak organizatorzy tej licytacji wyobrażają sobie to wszystko. Zostało pięć dni. Zanim oni to pozamykają i przeleją pieniądze, to będzie już po terminie - dodaje Synowiec. Od jednego ze sponsorów żużla słyszymy, że to, co się teraz dzieje w Gorzowie, to jest naciąganie biednych kibiców. - To wygląda jak zrzutka na nowego Mercedesa Sprintera dla Martina Vaculika. To naprawdę jest niesmaczne. Zawodnicy zbierają miliony na swoje wypłaty Oczywiście te 4,5 miliona, które musi uregulować Stal do końca miesiąca, to są zaległości wobec zawodników. - Tu potrzeba poważnych działań, a nie zrzutek, czy licytacji. Za chwilę wywali się Stal, potem Orzeł i jak tak dalej pójdzie, to za rok zostaniemy z dwoma ligami, zamiast trzech. Żużel zapędził się w kozi róg i wszyscy są winni - ocenia Synowiec. - Jeśli żużlowcy naprawdę kochają Stal tak, jak to wielokrotnie podkreślali, to teraz mają niepowtarzalną szansę, żeby to udowodnić - kończy Krzystyniak.