Jeszcze do niedawna Nile Tufft w ogóle nie był brany pod uwagę przy ustalaniu składu zespołu na mecze ligowe. Choć już dawno osiągnął wiek uprawniający go do startów w PGE Ekstralidze, to jednak w Falubazie byli Damian Pawliczak, Mateusz Tonder czy Norbert Krakowiak. Jako że każdy z mnich to jednak zawodnik z rocznika 1999, zeszły sezon był dla nich ostatnim w gronie juniorów. Było zatem jasne, że Falubaz musi skupić się na tercecie: Tufft, Ragus i Osyczka. Pewniakiem wydawał się ten ostatni, najstarszy i mający najwięcej doświadczenia z niższych lig. O drugie miejsce mieli rywalizować Ragus z Tufftem, choć większe szanse dawano temu pierwszemu, który zresztą do PGE Ekstraligi wszedł "z buta", wygrywając dwa pierwsze biegi młodzieżowe. Już teraz jednak widać, że rywalizacja z najlepszymi przerasta Osyczkę, który nie punktuje tak jak koledzy, choć jest od nich starszy. Już w meczu z Moje Bermudy Stalą Gorzów zdecydowano się odstawić go od składu, a w jego miejsce pojechał właśnie Nile Tufft. Chłopak o egipskich korzeniach pokazał się z bardzo dobrej strony i może być w zasadzie pewien startu w kolejnym spotkaniu. Już na podstawie tych kilku biegów można stwierdzić, że daje znacznie większe nadzieje na punkty niż Osyczka. Mało kto spodziewał się przed sezonem takiego obrotu spraw. Jeżdżący mechanik Gdy dwa lata temu Nile Tufft przyjeżdżał na mecze w roli... mechanika swojego klubowego kolegi, Mateusza Tondera, nikt nie wierzył, że ten chłopak kilkanaście miesięcy później będzie woził podwójne zwycięstwa w najlepszej lidze świata. Był traktowany raczej jako ciekawostka, historia warta zgłębienia czy wręcz wybryk natury, ale nie jako potencjalny etatowy żużlowiec Falubazu. Historia pokazała jednak, że w niedługim czasie doszusował poziomem do kolegów, a niektórych już przerósł. Słabi rywale, mała ilość juniorów w Falubazie oraz po prostu talent Tuffta pomogły mu niewątpliwie w szybszym niż ktokolwiek zakładał zrealizowaniu marzeń o karierze żużlowca. Nawiązując do korzeni zawodnika, jego drogę można porównać do wspinania się po piramidzie. Zaczynał na dole, kiedy to jeszcze nikt nie śmiałby powiedzieć, że to zawodnik o jakimkolwiek potencjale, skoro już w wieku 18 lat mechanikuje kolegom. Stopniowo coraz lepiej radził sobie w różnych zawodach (rok temu po dwóch seriach był współliderem turnieju o Łańcuch Herbowy, ale potem odniósł kontuzję), aż wskoczył do składu ligowego. Jeśli jego kariera będzie rozwijać się w takim tempie, to kto wie czy za chwilę nie będzie jednym z czołowych juniorów ligi. W tym roku brakuje wyrazistych postaci, a w przypadku Tuffta wiele może się jeszcze wydarzyć. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź